gruszka
Administrator
napromiieniowany w forum
ile piszemy 0
Offline
Wiadomości: 598
|
|
« : Wrzesień 18, 2009, 19:31:38 » |
|
Telewizja TVN24 dotarła do nagrania, które może świadczyć o tym, że w kopalni "Wujek" w Rudzie Śląskiej dochodziło do fałszowania czujników metanu. O sprawie była wiosną informowana ABW. Jeden z górników udokumentował na amatorskiej kamerze przekroczenie stężenia metanu w kopalni. Na nagraniu widać kilka odczytów w różnych miejscach, wszędzie stężenie niebezpiecznego gazu jest przekroczone.
Zobacz nagranie na tvn24.pl
Nagrania - które według mężczyzny powstały w kwietniu tego roku - pokazują czujniki metanu wskazujące wielokrotne przekroczenie norm. - Zostałem wysłany na ścianę i naszym zadaniem było sprawdzenie, by na czujnikach metanometrycznych stężenie nie przekraczało dwóch procent - mówi TVN24 były górnik, który mierzył poziom metanu. Tymczasem - według niego - czujniki były chowane w wylotach świeżego powietrza, dzięki czemu ich wskazania były niższe.
- Jeśli czujnik wskazywał powyżej dwóch procent, aparatura wyłączała prąd w danym odcinku kopalni. Nic takiego się jednak nie działo, bo chowano wskaźniki - dodaje.
Z filmu wynika, że prawdziwe stężenie wynosiło 9 proc.
- Potwierdzam, mieliśmy takie informacje, ale przekazaliśmy je do właściwych organów, czyli na policję i do Wyższego Urzędu Górniczego. To było w kwietniu lub maju - powiedziała w TVN24 Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska. - ABW nie jest właściwą instytucją do zajmowania się takimi sprawami - dodała.
Tragiczna śmierć górników - złóż kondolencje
W dzisiejszej katastrofie zginęło 12 osób, ponad 20, w większości w ciężkim stanie, jest w szpitalach.
Infolinia dla rodzin poszkodowanych - 032 20 77 204.
Do zapłonu metanu doszło ok. godz. 10.15 przy pokładzie 409 na poziomie 1050 metrów pod ziemią, w dawnej kopalni "Śląsk" w Rudzie Śląskiej - Kochłowicach. To obecnie część kopalni "Wujek" należącej do Katowickiego Holdingu Węglowego.
Po wypadku część pracowników z zagrożonego rejonu wyjechała na powierzchnię o własnych siłach. Zgon kilku górników lekarze stwierdzili jeszcze pod ziemią, kilku innych było reanimowanych. Według informacji Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach, niektórzy zmarli w drodze do szpitali. Przed godz. 15. zakończono transport wszystkich poszkodowanych na powierzchnię.
Po poszkodowanych wysłano karetki i cztery śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego: z Gliwic, Krakowa, Kielc i Wrocławia. Najciężej rannych przetransportowano do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, inni trafiali m.in. do Szpitala Wojewódzkiego św. Barbary w Sosnowcu.
|