Napromieniowani
 
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
 
Strony: [1]   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: DROGA KRZYŻOWA NIEPEŁNOSPRNYCH  (Przeczytany 1641 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
gruszka
Administrator
napromiieniowany w forum
*****

ile piszemy 0
Offline Offline

Wiadomości: 598


« Odpowiedz #2 : Sierpień 14, 2009, 16:13:33 »

 MUSIMY PRZEJŚC TĄ DROGĘ
Zapisane
ROBERTO
Gość
« Odpowiedz #1 : Sierpień 14, 2009, 06:43:35 »

super tekst.
Zapisane
gruszka
Administrator
napromiieniowany w forum
*****

ile piszemy 0
Offline Offline

Wiadomości: 598


« : Czerwiec 29, 2009, 02:11:13 »

ŻYCIOWA DROGA KRZYŻOWA
Stacja I Skazanie.
Kto mnie skazał na kalectwo w dniu moich urodzin tego nie wiem i zapewne po-zostanie to dla mnie tajemnicą do końca życia. Czy ktoś w ogóle jest temu win-ny? Zapewne też nie. To wszystko jest zbyt trudne, by to zrozumieć. Co mi więc pozostaje? Może tylko to, by doszukać się podobieństwa pomiędzy sytuacją Je-zusa i moją - Jezus, tak jak ja, nie był niczemu winny, a jednak został skazany.
I co dalej? Chyba trzeba po prostu żyć - i wobec faktu, że życie moje wisiało na włosku -zawsze twierdzić, że życie cudem jest.
 

Stacja II Krzyż.
Przyjąć krzyż kalectwa? Nie, to niemożliwe, za trudne, dlaczego ja? Zaraz, zaraz, przecież Ty Jezu się nie buntowałeś, bałeś się, ale to nie był bunt, bowiem powiedziałeś Ojcu „nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie” (Mt 26, 39).         Wobec tego dlaczego ja się buntuję? Dlaczego nie potrafię rozpoznać Twojej woli w moim życiu i przyjmować jej? Boże pomóż mi zgodzić się z tym krzyżem na tyle, na ile jest to możliwe i bez drżenia wypowiadać słowa „bądź wola Twoja”.

Stacja III Pierwszy upadek.
Nie mam siły, nogi odmawiają posłuszeństwa. Jakiś kamień na drodze, potknęłam się - upadłam. Niektórzy ludzie śmiali się, mówili, że kulawa, chodzić nie umie. Te nie udane kontakty z rówieśnikami, to też są upadki. Jezu, jeśli Ty się podniosłeś, to znaczy, że ja też mogę. Pomóż mi stanąć na nogi.

Stacja IV Rodzice.
Moje spotkania z rodzicami. Jakie były, jakie są? Można by powiedzieć, że są czasem dobre, czasem złe. Nie potrafię im powiedzieć, jak bardzo ich kocham. Jedno wiem na pewno, że bez nich nie byłabym tym, kim jestem, ani nie osiągnęłabym tego, co dziś mogę nazwać sukcesem. Gdy myślę o rodzicach, to
w uszach czasami rozbrzmiewa pytanie: „Cóż im zwrócisz za to, co oni tobie dali?” (Syr 7,28). Nie wiem, czy w ogóle jestem w stanie to zwrócić. Mogę tylko ich kochać.

Stacja V Szymon Cyrenejczyk.
Jezu jesteś jak Szymon. Idziesz obok mnie i pomagasz mi nieść krzyż. Ciebie nie przymuszano jak Szymona, pomagasz z własnej woli. Jesteś Szymonem w innych ludziach, którzy mi pomagają. Skoro chcesz, żebym niosła ten krzyż, to chcesz, żebym była blisko Ciebie, tak jak Szymon.

Stacja VI Weronika.
I znowu ludzka pomoc. Uśmiech, podanie ręki, ciepłe słowa. To wszystko jest piękne i za to ludziom dziękuję. Czy jednak ja potrafię być dla kogoś chustą Weroniki, czy mogę ludziom pomóc, skoro to najczęściej oni mi pomagają? Co ja im mogę dać? Nic, a może tylko siebie samą?

Stacja VII Drugi upadek.
I znowu coś nie wyszło, kompletna porażka, nic się nie udaje. Ogarnia mnie pesymizm, jakby ktoś założył mi czarne okulary. Nie mam siły. Krzyż życiowych porażek jest taki ciężki. Panie, pamiętam te słowa poety: „Krzyż Twój idzie razem z Tobą”. To znaczy Panie, że jeśli dałeś mi krzyż, to Ty także idziesz ze mną. No tak, to oczywiste, przecież sam mi kiedyś powiedziałeś:„Odwagi, nie bój się, Ja jestem” (Mt 14,27). Podaj mi rękę i pomóż wstać.
Stacja VIII Płacz.
Czasami płaczę, bo jest mi ciężko i źle, bo świadomość moich fizycznych ograniczeń wprost wciska mi łzy do oczu i gardła, odbiera radość. Chwilami ma się wrażenie, że człowiek nic nie potrafi, nie ma żadnych talentów. Panie dziękuję za to, że w trudnych chwilach szepczesz mi do ucha: „Nie płacz, to tylko krzyż, przecież tak trzeba. Nie drżyj, to tylko miłość”. Czy kiedyś zrozumiem do końca tę miłość?

Stacja IX Trzeci upadek.
Panie znowu ogarnia mnie niemoc i bezradność wobec sytuacji życiowych, znowu brak sił do walki z własnymi słabościami. Znowu zwątpienie, bo krzyż kalectwa za ciężki, a życie z nim za trudne. Nagle, gdy jestem tak bezsilna, dźwięczą mi w uszach słowa: „Z krzyżem jest się na zawsze, by sprzeczać się co dzień. Jeśli go nie utrzymasz, to sam cię poniesie”. Panie, to jeśli tak, jeśli „nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia”, to znaczy, że i tym razem z Twoją pomocą zdołam stanąć na nogi.

Stacja X Szaty godności człowieka.
Jezu, zdarto z Ciebie szaty Twojej ludzkiej godności, plując na Ciebie, bijąc Cię i wyszydzając. Pamiętam z dzieciństwa sytuację, w której stałam na Twoim miejscu. Ktoś też mnie opluł, a innym razem kamień posłany w moją stronę zranił mnie w rękę. Wtedy ludzie śmiali się ze mnie i miałam wrażenie, że niektórzy uważają, że człowiek niesprawny fizycznie jest gorszy od innych. No cóż. Teraz już nie mam im tego za złe, ale poczucie niższej wartości pozostało we mnie do dziś.

Stacja XI Cierpienie.
Pamiętam dzień 4 VI 1986 r. To cierpienie, ten okropny ból ran na nogach rozciętych nożem chirurgicznym. Dziś boję się cierpienia, nie chcę go. Ale poeta znowu odpowie: „to czego nie chcesz, najbardziej się przyda”. Czasami nie wiem do czego, ale może po to, by „w moim ciele dopełniać braki udręk Chrystusa” (Kol 1, 24), by zrozumieć, że cierpienie jest powołaniem, bo idzie się wtedy śladami Boga (por. 1P 2, 21).

Stacja XII Śmierć.
Śmierć jest straszna, bo gdy nagle umiera ktoś bliski, to tak bardzo serce boli
i wszystko we mnie drży. A co się dzieje gdy umierasz Ty Panie? Twoja śmierć miała jakiś sens, bo umarłeś po to, abym ja mogła żyć. A moja śmierć? Boję się jej Panie, nie jestem gotowa i nie umiem tak kochać jak Ty, by oddać za kogoś życie.

Stacja XIII Zdjęcie z krzyża.
Zdjęcie mnie z krzyża kalectwa? To chyba nie jest możliwe. Właściwie nie wiem. Mam wrażenie, że pozostanę na nim do końca życia. Jeśli muszę, to proszę Cię Panie o cierpliwość i wytrwałość, o umiejętność przyjęcia siebie taką, jaką jestem. A Ciebie Matko Boża proszę, byś mnie potem przyjęła w otwarte ramiona tak, jak przyjęłaś syna.

Stacja XIV Przyszłość.
Mówiłeś Panie: „każdy, kto żyje i wierzy we mnie nie umrze na wieki” (J 11, 26) Pomóż mi Panie żyć tak, abym mogła być później razem z Tobą. Zabierz ode mnie Panie silny lęk przed przyszłością i przypominaj słowa poety, że „przyszłość cała w rękach Boga”.   
P.S. Cytaty spoza Biblii zaczerpnięto z wierszy ks. Jana Twardowskiego.
 

      Z STRONY http://www.chorzy.kuria.lublin.pl/index.php?inc=czytelnia&ak=szczegoly&id=11
Zapisane
Strony: [1]   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Strona wygenerowana w 0.18 sekund z 22 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

over-the-world skuterpolska konfederacja miniland kici-kici