Napromieniowani
 
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
 
Strony: [1]   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Gaja na piÂątym biegu  (Przeczytany 3615 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
izkaa189
Izka
Administrator
mieszkaniec
*****

ile piszemy 0
Offline Offline

Wiadomości: 245



« : Listopad 03, 2009, 21:25:19 »

"Gaja na piÂątym biegu"

Na Âścianie klasy IIc szkoÂły podstawowej w Nowosolnej pod ÂŁodziÂą wiszÂą dÂłonie uczniĂłw.
DziewiĂŞtnaÂście par dÂłoni odrysowanych na kartonach. Na ostatnim kartonie nie ma dÂłoni, tylko dwie stĂłpki. Dwie lewe.
Gaja StaroĂą ma osiem lat, niektĂłrzy jej sÂąsiedzi uwaÂżajÂą, Âże nie powinna ÂżyĂŚ. I bez wahania mĂłwiÂą to jej matce.
- Zobaczysz. Ona bĂŞdzie miaÂła do ciebie Âżal, Âże jÂą urodziÂłaÂś.
Albo:
- CzyÂś ty zgÂłupiaÂła! Takie dziecko wychowywaĂŚ. Oddaj jÂą do zakonnic, a ty moÂżesz mieĂŚ drugie.
Gaja musia³a stoczyÌ walkê o ¿ycie, jeszcze zanim przysz³a na œwiat. Lekarze uwa¿ali, ¿e ci¹¿ê lepiej usun¹Ì. Bo koœci dziecka s¹ nieprawid³owo wykszta³cone. Bo bêdzie niepe³nosprawne fizyczne. Bo mo¿e nawet urodziÌ siê roœlina.
Mama p³aka³a, bo nie potrafi³a podj¹Ì decyzji. Dlaczego to ona ma zdecydowaÌ, czy jej dziecko ma ¿yÌ.
DecyzjĂŞ uÂłatwiÂła sama Gaja. Kiedy lekarze wracali do rozmowy o aborcji, kopaÂła tak mocno, Âże kartki podskakiwaÂły mamie na brzuchu. Mama patrzyÂła wtedy na lekarzy i widziaÂła wampiry w biaÂłych fartuchach.
- Nie mogĂŞ tak od razu. MuszĂŞ siĂŞ zastanowiĂŚ - mĂłwiÂła wampirom, wymykajÂąc siĂŞ z pokoju.
I Gaja siĂŞ urodziÂła.
W chwili porodu mama nic nie zauwaÂżyÂła. CaÂły Âświat przysÂłoniÂły jej pulchne poliki dziewczynki.
Tata zauwa¿y³, ¿e dziewczynka nie ma jednej nó¿ki. Trudno. Najwy¿ej bêdzie jeŸdziÌ na wózku. Poszerzy siê drzwi do dziecinnego pokoju i bêdzie dobrze.
Wtedy do mamy Gai przyszedÂł profesor. PogÂłaskaÂł jÂą po gÂłowie i powiedziaÂł: - Wiesz co, ona rÂączek teÂż nie ma.
NajwaÂżniejsze, Âżeby z gÂłowÂą dziewczynki wszystko byÂło w porzÂądku. Po trzech miesiÂącach wyjaÂśniÂła to pani neurolog. WybadaÂła GajĂŞ na wszystkie strony i powiedziaÂła tak: - No, rozwĂłj psychiczny dziecka niestety prawidÂłowy.
Ssak
KaÂżdy maluch rozpoczyna poznawanie Âświata od wÂłasnego palca. Gdy w pobliÂżu nie ma mamy, na pocieszenie najlepiej possaĂŚ kciuk. Wsuwanie kciuka do buzi to pierwsze zadanie kaÂżdej samotnej rÂączki.
Kto nie umie ssaĂŚ, nie pociÂągnie mleka. Dlatego maluchy trenujÂą ssanie na wÂłasnym kciuku jeszcze w Âłonie matki.
Gaja nie ssaÂła kciuka na pocieszenie. W ogĂłle nigdy nie trenowaÂła ssania, ani przed narodzinami, ani po.
- Dlatego nie wiadomo, czy bĂŞdziesz mogÂła karmiĂŚ piersiÂą - powiedziaÂł mamie profesor. Bo moÂże siĂŞ okazaĂŚ, Âże Gaja ssaĂŚ nie umie.
    
Dopiero to zrobi³o mamie przykroœÌ. Jeszcze w ci¹¿y wyobra¿a³a sobie, jak bêdzie przytulaÌ niemowlê do piersi.
Jednak Gaja poradziÂła sobie bez treningu. JuÂż za pierwszym razem pewnie chwyciÂła sutek. Potem zawsze ssaÂła mocno i dÂługo. DokÂładnie trzy lata, trzy miesiÂące i trzy dni.
Kiedy mama trzymaÂła GajĂŞ przy piersi, przychodzili do niej ludzie. OglÂądali i zaÂłamywali rĂŞce.
- Jak ty sobie poradzisz? Co to bêdzie, jak ona pójdzie do ¿³obka-przedszkola-szko³y? Gdzie bêdzie pracowaÌ? Kto siê ni¹ zaopiekuje na staroœÌ?
MamĂŞ to denerwowaÂło. Jej dziecko jest maÂłe, leÂży obok niej i mama musi byĂŚ spokojna. Musi byĂŚ caÂła dla tego dziecka, a nie myÂśleĂŚ, co bĂŞdzie za wiele lat.
WiĂŞc przepĂŞdziÂła tych ludzi.
Hefalumpy
Mama od poczÂątku zaÂłoÂżyÂła, Âże bĂŞdzie siĂŞ do Gai caÂły czas uÂśmiechaĂŚ. Za wszystko jÂą chwaliÂła. Gaja machnĂŞÂła swojÂą krĂłtkÂą ÂłapkÂą, mama juÂż jÂą caÂłowaÂła. PrzeszÂła metr na pupie, cudownie! Cokolwiek Gaja by zrobiÂła, byÂła najlepsza na Âświecie.
Dlaczego jest inna?
Z tym jest jak z ptaszkami, jedne fruwajÂą, inne nie. Jak mama znalazÂła w gazecie zdjĂŞcie niepeÂłnosprawnego zwierzÂątka, od razu Gai pokazywaÂła. ÂŻeby Gaja wiedziaÂła, Âże nie spotkaÂło jej nic, co nie dzieje siĂŞ na Âświecie.
PomagaÂły w tym bajki Disneya. Tam zawsze jest bohater, ktĂłry musi pokonaĂŚ swoje sÂłaboÂści, Âżeby wygraĂŚ.
Simba z "Króla lwa" musia³ uwierzyÌ, ¿e drzemie w nim duch jego wielkiego ojca Mufasy, ¿eby wróciÌ do Lwiej Ziemi, zwyciê¿yÌ z³ego Skazê i ca³¹ armiê hien, a potem zaj¹Ì miejsce na tronie.
MaleĂąstwo z "Kubusia Puchatka" bardzo baÂło siĂŞ HefalumpĂłw, mimo to samo wybraÂło siĂŞ w nocy na Âłowy i zÂłapaÂło jednego na lasso. Potem okazaÂło siĂŞ, Âże Hefalumpy wcale nie sÂą takie straszne. MoÂżna siĂŞ nawet z nimi zaprzyjaÂźniĂŚ.
ZachwyciÂł jÂą widok Tarzana i Jane, jak patrzyli sobie w oczy i przykÂładali dÂłoĂą do dÂłoni.
- TeÂż chciaÂłabym mieĂŚ takie dÂłonie z palcami...
Mama Gai zamarÂła.
A Gaja wypaliÂła: - Ale nie mam!
I pokicaÂła do swoich zabawek.
Krew
Kiedy Gaja poszÂła do przedszkola, zaczĂŞÂła jej czĂŞsto lecieĂŚ krew z nosa.
    
- DokuczajÂą ci?
- Nie, mamusiu - odpowiadaÂła Gaja i puszczaÂła nosem kolejnÂą struÂżkĂŞ.
Wreszcie zapytaÂła.
- Mamo, dlaczego tak ze mnÂą jest?
Co matka ma powiedzieĂŚ dziecku? ÂŻe BĂłg tak chciaÂł? PrzecieÂż nie wie, czy chciaÂł. Nie bĂŞdzie gadaĂŚ za Pana Boga. A Gaja ciÂągnie: - ChciaÂłabym byĂŚ taka jak inne dzieci.
- Wiem, cĂłreczko...
Nie powiedziaÂła nic wiĂŞcej, przytuliÂła jÂą tylko z caÂłej siÂły.
WymyÂśliÂła dla Gai bajkĂŞ o czarodzieju. ÂŻe byÂła sobie mama, ktĂłra bardzo chciaÂła mieĂŚ cĂłreczkĂŞ. No i okazaÂło siĂŞ, Âże cĂłreczka mieszka w jej brzuszku. Ale pewnego dnia przyszedÂł zÂły czarodziej i powiedziaÂł:
- Oddaj mi swoje dziecko. Dam ci za nie duÂżo zÂłota, kamieni szlachetnych, same bogactwa, tylko mi daj swoje dziecko
A mama na to:
- Nie mogÂą ci daĂŚ mojego dziecka, ono jest tylko moje. IdÂź sobie.
Czarodziej poszedÂł. UrodziÂła siĂŞ Âśliczna dziewczynka. I czarodziej znowu przyszedÂł i mĂłwi tak:
- Oddaj mi swoje dziecko, dam ci takie z obiema r¹czkami i z równymi nó¿kami. I bêdzie wygl¹da³o jak wszystkie inne dzieci. Tylko oddaj mi dziecko, które masz.
Ale mama powiedziaÂła:
- IdÂź sobie stÂąd, ty wstrĂŞtny czarodzieju, bo ciĂŞ poszczujĂŞ swoimi psami. Nie chcĂŞ innego dziecka, bo to jest moje i kocham je najbardziej na Âświecie.
Czarodziej uciekÂł i juÂż nie wrĂłciÂł.
A krew juÂż nie leci Gai z nosa.
SÂłomka
- Masz, dziecko, lizaczka - powiedziaÂła sklepowa, wyciÂągajÂąc rĂŞkĂŞ do Gai. Dziewczynka popatrzyÂła na niÂą i uÂśmiechnĂŞÂła siĂŞ.
- Ona nie ma rÂączek - wyjaÂśniÂła mama. - Ale weÂźmiemy lizaka do domu. Jak zdejmiemy kurteczkĂŞ, na pewno go zje.
Dzielna dziewczynka, pomyÂślaÂła dyrektorka szkoÂły w Nowosolnej, patrzÂąc na uÂśmiechniĂŞtÂą GajĂŞ. ChciaÂłabym, Âżeby siĂŞ u mnie uczyÂła.
Umieszczenie Gai w tej szkole nie byÂło takie proste. Najpierw trzeba byÂło przyzwyczaiĂŚ inne dzieci. Mama woziÂła GajĂŞ na szkolne huÂśtawki jeszcze w przedszkolu. Na poczÂątku nie wszystko szÂło gÂładko.
- Eee! Zobaczcie! Ona nie ma r¹k! - krzykn¹³ jakiœ ³obuz.
- Ja nie mam rÂąk, a ty nie masz mĂłzgu - odgryzÂła siĂŞ Gaja.
Mama innego dziecka prĂłbowaÂła siĂŞ wdziĂŞczyĂŚ:
- O, jaka Âładna kaleka. A co ty tutaj robisz w piaskownicy?
- K³ócê siê ze s³omk¹ o moj¹ colê - odpowiedzia³a Gaja i g³oœno zasiorba³a.
Mamê a¿ korci³o, ¿eby wytargaÌ ³obuza za ucho albo ofukn¹Ì g³upi¹ kobietê. Nie robi³a tego, bo chcia³a, ¿eby Gaja radzi³a sobie sama. Czasem tylko nie wytrzymywa³a. Wtedy Gaja wysy³a³a jej spojrzenie, które oznacza³o: "Mamo, daj spokój, dam radê".
Bo Gaja wie, Âże jak mama wkroczy, z przyjaÂźni bĂŞdÂą nici.
I jak chÂłopiec z piaskownicy zapytaÂł: - Nie jest ci smutno, Âże nie masz rÂączek? - to wstrzymaÂła mamĂŞ wzrokiem i odpowiedziaÂła: - Czasami tak. Ale najwaÂżniejsze, jaka jestem w Âśrodku.
Po kilku miesiÂącach dzieci z podstawĂłwki przestaÂły zwracaĂŚ uwagĂŞ na chorobĂŞ Gai.
We wrzeÂśniu Gaja zaczĂŞÂła chodziĂŚ z nimi do szkoÂły.
Pierwszego dnia mama Gai siê rozp³aka³a. Powsta³ problem z akademi¹ - czy po dyplom pasowania na ucznia Gaja ma jechaÌ na wózku, czy pójœÌ na protezce? Bo na wózku bêdzie zale¿na od mamy, sama nim nie pokieruje. A protezka mo¿e byÌ w t³umie dzieciaków niebezpieczna. Ktoœ Gajê potr¹ci i Gaja siê przewróci. A jeœli zrobi sobie przy tym krzywdê? Gaja sama zdecydowa³a: - Pójdê na pupie, jak zawsze!
Wszystkie dzieci szÂły na nogach, a ona swĂłj dyplom na pupie wyskoczyÂła. Na oczach setki dzieciakĂłw.
Dla mamy Gai to byÂło zwyciĂŞstwo. Tyle razy jej powtarzaÂła: masz, jak masz, inaczej nie bĂŞdzie. Lustra w caÂłym domu wieszaÂła, Âżeby Gaja siĂŞ widziaÂła. ÂŻeby byÂła przyzwyczajona do tego, jak wyglÂąda. ÂŻeby siebie akceptowaÂła. ÂŻeby siĂŞ nie wstydziÂła.
I Gaja siĂŞ nie wstydzi. A potem poszÂła z dzieciakami do klasy. Sama.
Kaligrafia
- Bóg stworzy³ cz³owieka na swój obraz. Na obraz Bo¿y go stworzy³. Stworzy³ mê¿czyznê i niewiastê - zaczê³a katechetka na pierwszej lekcji religii i spojrza³a na Gajê, która akurat przesta³a siê uœmiechaÌ. Trzeba to wyjaœniÌ. Ale jak siedmiolatce wy³o¿yÌ w piêÌ minut ca³¹ teologiê?
Bóg stworzy³ cz³owieka doskona³ym, ale póŸniej wdar³o siê z³o. I to z³o tworzy niedoskona³oœci. Nie mo¿na zak³adaÌ, ¿e Bóg stworzy³ cz³owieka niedoskona³ego. ¯e chcia³, ¿eby ktoœ cierpia³. ChoÌ cierpienie i niedoskona³oœci cz³owieka uszlachetniaj¹, jak naszego papie¿a, który by³ bardzo chory. Cierpienie i niedoskona³oœci s¹ po to, ¿eby ciê wyró¿niÌ z t³umu.
Kolejna lekcja religii, dzieci otwieraj¹ podrêcznik: "¯eby okazaÌ mi³oœÌ Jezusowi, chcemy byÌ obecni w drugim cz³owieku. Mo¿esz sprawiÌ radoœÌ choremu. Mo¿esz oddaÌ ubrania, które s¹ ju¿ za ma³e. Albo zaoszczêdziÌ pieni¹dze na s³odyczach i oddaÌ na potrzeby ubogich".
    
I znowu zgrzyt. Bo jak moÂżna przyrĂłwnaĂŚ czÂłowieka do ubraĂą?
Kiedy w sali zapada krĂŞpujÂąca cisza, Gaja rozÂładowuje jÂą swoim Âśmiechem. Nikt nie umie zachowaĂŚ powagi, kiedy Gaja siĂŞ Âśmieje.
Zanim Gaja posz³a do szko³y, jej przysz³a wychowawczyni ca³e wakacje zastanawia³a siê, jak Gaja bêdzie pisaÌ. Mo¿e nauczy j¹ pisaÌ nó¿k¹? Albo przyniesie laptop i Gaja bêdzie wciskaÌ klawisze swoimi krótkimi ³apkami?
Na pierwszej lekcji zobaczyÂła, jak Gaja pisze. I pomyÂślaÂła, Âże to fenomen. Gaja przyciska dÂługopis polikiem do ramienia i koĂącem obu Âłapek stawia szybko rĂłwne litery.
Teraz wychowawczyni zaczyna sprawdzanie prac z kaligrafii od odszukania podpisu. Inaczej nie umie odró¿niÌ, któr¹ pracê napisa³a Gaja.
Gaja potrafi pisaÌ nó¿k¹, ale nie chce. Bo jak siê pisze nó¿k¹, to nie mo¿na siê przy tym przytulaÌ do kole¿anek.
PiÂąty bieg
Po miesi¹cach na szkolnych huœtawkach dzieci nie zwraca³y uwagi na chorobê Gai. Przecie¿ wiele razy widzia³y jej krótkie ³apki. Nie mia³y okazji zobaczyÌ nó¿ki, bo pod ubraniem jej nie widaÌ. Gaja sama sobie z tym poradzi³a.
- Ej! Kto chce zobaczyÌ moj¹ krótk¹ nó¿kê! - krzyknê³a na pierwszym wuefie. Nie chcia³a czekaÌ, a¿ sami bêd¹ ukradkiem ogl¹daÌ. Dzieciaki siê napatrzy³y i by³ spokój.
W ogóle dzieci lubi¹ Gajê. Bij¹ siê, kto ma pomóc wsi¹œÌ jej na wózek.
Gaja nie jest caÂłkiem samodzielna. Pomaga jej pani Ela, opiekunka, ktĂłrÂą mama poznaÂła na przystanku.
Pani Ela chodzi z Gaj¹ do szko³y. Wyjmuje Gai zeszyt z plecaka, d³ugopis z piórnika, kredkê z kieszonki. Pomaga wycinaÌ, wchodziÌ na piêtro, przebieraÌ siê przed wuefem. Ubezpiecza na korytarzu, dyskotece, w sto³ówce. Wyjmuje zeszyt z plecaka, d³ugopis z piórnika, kredkê z kieszonki.
Tam gdzie jest Gaja, jest i pani Ela. Czy tak bĂŞdzie zawsze? Mama Gai nie wie i nie chce siĂŞ tym martwiĂŚ, Âżycie i tak jÂą zaskoczy. PrzecieÂż kilka lat temu nie myÂślaÂła nawet, Âże Gaja pĂłjdzie do zwykÂłej szkoÂły.
A w szkole jest teraz problem. Bo Gaja ma nowy wózek, którym za szybko jeŸdzi. Wózek jest elektryczny i ma b³yszcz¹ce reflektory, które mo¿na w³¹czyÌ, jak jest ciemno na ulicy. Ma te¿ piêÌ biegów, które kusz¹, ¿eby je wrzuciÌ. Ale umowa jest taka, ¿e w szkole wolno jeŸdziÌ tylko na jedynce. Rzadko udaje siê Gai dotrzymaÌ tej umowy. Zanim siê obejrzy, sunie na pi¹tce, zostawiaj¹c w tyle goni¹ce j¹ nauczycielki i chmarê dzieciaków.
Przy tej prĂŞdkoÂści trudno wyrobiĂŚ na zakrĂŞcie. No i raz Gaja nie wyrobiÂła, wpadÂła na ÂścianĂŞ i urwaÂła jeden reflektor. Potem musiaÂła szukaĂŚ pana Stasia i bÂłagaĂŚ go, Âżeby szybko go przymocowaÂł . ÂŻeby mama siĂŞ nie zorientowaÂła, jak przyjdzie po GajĂŞ do szkoÂły. Pan Stasiu spojrzaÂł na GajĂŞ z wyrzutem - jak tak bĂŞdzie jeÂździĂŚ, w koĂącu coÂś sobie zrobi. Nie umiaÂł gniewaĂŚ siĂŞ dÂługo. Bo Gaja zapytaÂła:
- A gdzie jest napisane, Âże niepeÂłnosprawne dzieci powinny byĂŚ grzeczne?
ÂŁzy
Gaja zawsze wie, kogo prosiĂŚ o pomoc. Pani ze Âświetlicy ma na to swojÂą teoriĂŞ: Gaja ma szĂłsty zmysÂł, raz spojrzy na czÂłowieka i wie, czy jest dobry, czy jest zÂły.
Gaja spojrzaÂła raz na pana Stasia i wiedziaÂła, Âże zawsze moÂże go prosiĂŚ o pomoc. Pan Stasiu jest szkolnym konserwatorem. 50 lat na karku, 13 w szkolnictwie. Dla Gai to nie jest wÂłaÂściwie pan Stasiu, tylko Stasiu. Pozwala jej mĂłwiĂŚ sobie po imieniu. W koĂącu to on umyÂśliÂł dla Gai specjalne krzesÂło, bo ze zwykÂłego jej pupa uciekaÂła. To on puszcza windĂŞ, gdy Gaja ma lekcje na gĂłrze. I to on w Dniu Nauczyciela dostaÂł od niej laurkĂŞ z kwiatkiem, ktĂłrÂą do dziÂś w kantorku trzyma.
TuÂż obok klasy IIc z 19 parami dÂłoni i dwukrotnie odrysowanÂą stopÂą Gai jest pokĂłj pani Ali, woÂźnej. Gaja zaglÂąda tu prawie na kaÂżdej przerwie. O czym rozmawiajÂą? MoÂże o tym, Âże chÂłopak z czwartej klasy znowu pacn¹³ GajĂŞ w gÂłowĂŞ i jest jej smutno, bo nie moÂże mu oddaĂŚ? Albo o tym, Âże jakiÂś nowy uczeĂą zapytaÂł GajĂŞ, dlaczego nie ma rÂączek i jednej nó¿ki, i Gaja znĂłw musiaÂła powiedzieĂŚ, Âże najwaÂżniejsze, jaka jest w Âśrodku?    
A moÂże w ogĂłle nie rozmawiajÂą? Nie dowiemy siĂŞ tego od pani Ali. Bo gdy tylko ktoÂś pyta jÂą o GajĂŞ, natychmiast pÂłacze.
ChciaÂłem zapytaĂŚ GajĂŞ, o czym rozmawia z paniÂą AlÂą. Ale najpierw musiaÂłem wymyÂśliĂŚ, jak rozmawiaĂŚ z GajÂą. Wywiad to nie najlepsza metoda na rozmowĂŞ z oÂśmiolatkÂą. WymyÂśliÂłem, Âże nagramy na mĂłj dyktafon pÂłytĂŞ, pÂłytĂŞ dla mamy. Gaja i jej dwie koleÂżanki - w trĂłjkĂŞ zawsze raÂźniej - usiadÂły ze mnÂą w maÂłej sali. I nagraliÂśmy piĂŞknÂą pÂłytĂŞ. PiĂŞknÂą, choĂŚ nie ma na niej wiĂŞkszoÂści pytaĂą, ktĂłre chciaÂłem zadaĂŚ. ZabrakÂło mi odwagi.
Zacz¹³em z rezonem.
- Gaja, kim chcesz byĂŚ?
- Psychologiem. Mówi³abym ludziom, których spotka³o coœ z³ego, ¿eby siê nie smucili. Bo nie ma po co. I tak siê rozwi¹¿e.
Potem na pÂłycie sÂą piosenki.
Ulubiona piosenka Gai to "Wszyscy chcÂą kochaĂŚ". Nie trzeba jej prosiĂŚ, sama Âśpiewa:
"Wszyscy chcÂą kochaĂŚ,
choĂŚ nie przyznajÂą siĂŞ.
Tak piĂŞknie jak w kinie,
jak we Âśnie.
Wszyscy chcÂą kochaĂŚ
do utraty tchu,
zmysÂły postradaĂŚ bezpowrotnie...
ChoĂŚby raz,
jeden jedyny raz".

WiĂŞcej juÂż o nic nie pytaÂłem.
*Gaja nienawidzi chodziĂŚ na protezie, ale kiedyÂś bĂŞdzie musiaÂła jÂą polubiĂŚ. Bo tylko z niÂą moÂże byĂŚ choĂŚ trochĂŞ samodzielna. Dziewczynka co dwa lata wyrasta z protezy, ktĂłra jest tak droga, Âże mamy Gai na niÂą nie staĂŚ. Prosi wiĂŞc o pomoc.
Fundacja Gai StaroĂą
94 1050 1461 1000 0022 9055 6816.
« Ostatnia zmiana: Listopad 03, 2009, 22:19:51 wysłane przez 62norbi » Zapisane
Strony: [1]   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Strona wygenerowana w 0.14 sekund z 21 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

ostrovirsk nwm polskiserwerfreeplay shd kociaprzystan