Napromieniowani
 
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
 
Strony: [1]   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Muzyczne fascynacje ducha  (Przeczytany 4422 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
La Rosa Negra
Gość
« Odpowiedz #13 : Październik 30, 2009, 17:03:56 »

Zaznaczyłam inne, bo nie mogę wybrać tylko jednego z wymienionych - słucham rocka (np. Skid Row, AC/DC), muzyki alternatywnej (Myslovitz, Maria Peszek, Czesław Śpiewa) bluesa (Dżem, Harlem), jazzu (Diana Krall, Voo Voo), trochę reggae (Indios Bravos, Maleo Reggae Rockers), klasyki (Debussy, Strawiński, Czajkowski) i muzyki latynoskiej (Santana, Gloria Estefan). Właściwie tylko techno nie trawię, reszta - no, od biedy może być.
Zapisane
gruszka
Administrator
napromiieniowany w forum
*****

ile piszemy 0
Offline Offline

Wiadomości: 598


« Odpowiedz #12 : Październik 11, 2009, 20:33:39 »

A jakich kopozytorów?
Zapisane
Nachbar
troche tu wchodzisz
**

ile piszemy 0
Offline Offline

Wiadomości: 40


« Odpowiedz #11 : Październik 11, 2009, 17:38:42 »

Ja nie śpię i odpowiedziałem już. Lubię muzykę fortepianową i organową.
Zapisane
gruszka
Administrator
napromiieniowany w forum
*****

ile piszemy 0
Offline Offline

Wiadomości: 598


« Odpowiedz #10 : Październik 11, 2009, 14:24:29 »

A INNI? SPIĄ?
Zapisane
Duch
Gość
« Odpowiedz #9 : Październik 11, 2009, 08:15:44 »

Therion Cześć:2

Rok później (1997) Therion obchodził swoje dziesięciolecie, w związku z tym faktem wydano album "A'arab Zaraq Lucid Dreaming". Znalazły się na nim utwory, które postanowiono odrzucić z Theli, covery takich zespołów jak Iron Maiden, Judas Priest, Running Wild i Scorpions oraz utwory ze ścieżki dźwiękowej do niskobudżetowego szwedzkiego fimu, którą napisał swego czasu Johnsson. Kilka z nich przerobionych zostało na cięższe brzmienie i również znalazły one swe miejsce na Arabie. W sumie nie można tego wydawnictwa traktować jako pełnometrażowego albumu - był to prezent dla fanów, coś w rodzaju Mini-Cd (jednak to był Big-Cd Uśmiech. Mimo wszystko wielu Araba traktuje jak album i nie docenia jego istoty - pomieszkując sobie w Berlinie widziałem to wydawnictwo wycenione na jakieś 8-10 Euro, w zależności od sklepu!
Sukces Theli oraz zyski jakie przyniosła jego sprzedaż pozwoliłu Johnssonowi na skorzystanie z pomocy solidnych "posiłków". Do pracy nad kolejnym albumem w 1998 roku, "Vovin", zaprosił znaną wcześniej z Dreams Of Sanity Martinę Hornbacher oraz śpiewaczkę brytyjskiego Cradle Of Filth, Sarah Jezebel Devę. Nie obyło się także bez ludzi grających na skrzypcach oraz innych instrumentach wykorzystywanych podczas grania utworów z repertuaru muzyki poważnej. Niestety zespół opuścił Piotr Wawrzeniuk (oficjalnym powodem był brak czasu na studia historyczne) jednak wokale solowe już nie były potrzebne na tym albumie. Wyjątkiem jest utwór "The Wild Hunt", w którym gościnnie zaśpiewał znany z Primal Fear, Ralf Schepers. Sam album nie przypominał już zespołu sprzed kilku lat - piękne melodie, pianino, skrzypce, kobiece wokale występujące zarówno w duecie jak i solo, po prostu majstersztyk! Wszystkie teksty napisał Thomas Karlsson (na Theli napisał tylko połowę), przyjaciel Christofera z organizacji zajmującej się praktykowaniem magii i ezoteryki, Dragon Rouge, której Thomas był założycielem. Liryki na Vovin jak nigdy dotąd zaczęły bazować na mitologii oraz podstawę swą zawierały w magii oraz zasadach Dragon Rouge. Zmieniło się także logo zespołu - metamorfoza zbiegała się z muzyką, logo stało się dostojne, poważne i dojrzałe. Poprzednie było lekko poszarpane i drapieżne, zresztą w dziale Galeria znajdziecie obecne jak i poprzednie loga Uśmiech Vovin sprzedał się dwa razy lepiej aniżeli Theli (a tak nawiasem mówiąc, obydwa słowa oznaczają słowo "Smok"). Zespół został zaszufladkowany jako przedstawiciel metalu gotyckiego, niektórzy nawet (niestety błędnie) muzykę z Vovin określają po prostu mianem gotyku... Był to album opatrzony kilkuletnimi poszukiwaniami zespołu, Vovin był najbardziej przełomowym dziełem Theriona.
Rok później Johnsson postanowił wydać Mini-Cd z utworami, które nie załapały się na Vovin (Mark Of Cain i Dionysian Days) oraz kilkoma coverami. Za sprawą wytwórni (Nuclear Blast), która dodała trzy koncertowe kawałki, z Mini-Cd zrobił się pełnometrażowy album - Crowning Of Atlantis. Trzeba wiedzieć, że sam Johnsson traktuje go jak mini-cd, jednak wytwórnia sprzedaje go natomiast jako lonplay

W roku 2000 Therion zaskoczył chyba wszystkich wydając album Deggial. Użyto tu już chórów na skalę masową, nie znajdziemy tutaj już ani pojedynczych wokali męskich ani żeńskich. Sam album kosztował około 50 tysięcy euro - nic dziwnego skoro użyto instrumentów wykorzystywanych w filharmoniach, gitary spychając na troszkę dalszy plan. Na wersji digipackowej zamieszczono przeróbkę utworu jednego z najlepszych kompozytorów XX wieku Carla Orffa - "O Fortuna". Jeśli powiem, że kawałek ten doskonale pasuje do reszty utworów, chyba już każdy kto nie słyszał nigdy "Deggiala" domyśli się w jakiej stylistyce jest on utrzmany. Kawałki są doskonale dopracowane, zróżnicowane, pod względem konstrukcji oraz wykonania biją te z poprzednich płyt na łeb. Co prawda niektórzy ludzie przyzwyczajeni do cięższych brzmień nie znajdują w nim nic godnego uwagi - nie należy się dziwić, Deggial to najłagodniejszy stylistycznie album Theriona. Pamiętam gdy kilka miesięcy po jego wydaniu szukałem na giełdzie krakowskiej "Lepaci Kliffoth" w wersji CD (wtedy zakupienie tego albumu na płytce graniczyło z cudem, posiadałem tylko kasetę). Znalazłem ją tam w bardzo kiepskim opakowaniu, z skserowaną okładką - sprzedawca wyłożył mi ją na stolik, ja grzebałem sobie w portfelu w poszukiwaniu gotówki gdy nagle obok mnie pojawiło się dwóch metalowców. Jeden spojrzał na stolik i zapytał tego drugiego: "Co to ten Therion?". Odpowiedział mu: "Takie chórki..". Hehe, uśmiałem się nieźle, ale zapewne gość miał na myśli nie Lepacę, ale właśnie najnowszy wówczas album Theriona czyli opisywany teraz Deggial. Bo właśnie chcąc naprawdę króciutko opisać ten album, można użyć słów, których użył ten "metalowy łeb". Po jego wydaniu zaczęto nazywać Johnssona maestrem, człowiekiem orkiestrą - po tym własnie określeniach widać, jakim dziełem jest Deggial. Godny uwagi jest fakt, iż podczas trasy promującej ten krążek zespół nie mógł niestety zagrać w Polsce, gdyż muzyków będących już w naszym kraju dopadło zatrucie pokarmowe....
W 2001 światło dzienne ujrzał "Secret Of The Runes". Był to koncept album, którego liryki bazowały na wierzeniach plemion nordyckich i germańskich, natomiast muzyka zdawał się być kontynuacją Deggiala z tą różnicą, że większy nacisk położono na surowe i brudne brzmienie gitar. Nie zaniedbano również orkiestry, której partie nagrywano w specjalnie zbudowanym do tego celu studiu Modern Art. Na wersji digipackowej zamieszczono dwa covery - Abby oraz Scorpionsów, na utworach tych gościnnie głosu użyczył Piotr Wawrzeniuk. "SOTR" wzbudza dosyć duże kontrowersje - przyzwyczajeni do zmian stylistycznych na kolejnych albumach zarzucają mu wtórność i zbyt duże podobieństwo do poprzedniego albumu, inni natomiast potrafią odkryć w nim wiele nowego. Opinia o nim zależy od indywidualnych zapatrywań i gustów słuchaczy, moja znajduje się w dziale Recenzje więc tutaj ją sobie daruję. Dwa lata później ktoś odkrył, że melodia jednego z utworów bazowana była na linii melodycznej pieśni SSmanów, "Marschiert In Feindesland". Chris potem tłumaczył się, że wcześniej melodii tej używali ludzie z Legionu Condor, którzy zaczerpnęli ją z nordyckich pieśni ludowych! Wszystko zostało wyjaśnione, ale niesmak pozostał... Wydawać się mogło, że Therion znowu zaczął być zespołem w pełnym tego słowa znaczeniu - bracia Niemann (Johan i Kristian) oraz perkusista Karpinenn brali udział w nagrywaniu materiału z Chrisem już po raz drugi...
Wreszcie w kolejnym roku (2002) Therion wydał koncertówkę nazwą nawiązującą do poprzedniego albumu studyjnego. Zwie się ona "Live In Midgard", składa się z dwóch płyt zawierających przekrój historyczny dokonań zespołu, niestety nie jest on uporządkowany w sposób chronologiczny - utwory stare wymieszane są z tymi najnowszymi, ale mimo wszystko dla fanów nie stanowi to żadnego problemu (w symie koncertówki mają trafiać przede wszystkim do fanów znających dokonania zespołu). Utwory nagrywane były podczas tras koncertowych w Hamburgu (Niemcy), Budapeszcie (Węgry) i Kolumbii. Z albumem tym wiąże się mało zabawna historia - otóż wytwórnia chciała wydać go tylko w ilości 15 tysięcy egzemplarzy, ale na szczęście Chris stanowczo zaprotestował. Szefowie Nuclear Blast chcieli zastosować głupią zasadę: 15 tysięcy egzemplarzy z racji 15 lat zespołu! Sami przyznacie, że nikt mądry na taki pomysł nie mógłby wpaść... Jednak skończyło się szczęśliwie i każdy zainteresowany nie powinien mieć problemów z zakupem tego albumu.

W roku 2004 światło dzienne ujrzały aż dwa albumy Bestyji, Lemuria oraz Sirius B. W nagrywaniu udział wzięło blisko 170 osób, wykorzystano orkiestrę praską, znowu pojawił się wokal Wawrzeniuka oraz growling Johnssona! Płyta ta nawiązuje troszkę do wczesnej twórczości zespołu. Owszem, na płytach znajdziemy również chóry i intrumentarium wykorzystywane przez orkiestry, ale ciekawostką może być heavymetalowy wokal Matsa Levena (Krux, Abstract Algebra), w gitarowych riffach można usłyszeć coś jakby Judas Priest, King Diamond... Albumy te są pełne energii, mimo iż gdzieś ulotniła się atmosfera grozy i mistycyzmu, pokazują doskonale kunszt Johnssona oraz jego geniusz muzyczny. W tym samym roku wszyscy biorący udział w nagrywaniu Lemurii oraz Sirius B, pod nazwą Demonoid wydali również album "Riders Of The Apocalypse". Niech jednak nikt nie myśli, że dzieło to ma cokolwiek wspólnego z Therionem - jest to trash z elementami death i black bazowany w dużej mierze na mistrzach tego gatunku.
Wmaju 2006 roku zespół wreszcie wydał zapowiadane od lat DVD "Celebrators of becoming", ale ilość materiału na nim zawarta niejednego fana zwaliła z nóg. Cztery płyty DVD z teledyskami, pełnym koncertem w Meksyku, na Wacken, filmem "The Golden Embrace" do którego Chris kiedyś napisał muzykę, z niekiedy megastarymi zapisami koncertów i innymi ciekawymi rzeczami, dają 10-cio godzinny materiał! Do wydawnictwa dołączono także dwie płyty audio będące zapisem koncertu w Meksyku. W grudniu Therion daje koncert z pełną orkiestą, w stolicy Rumunii, Bukareszcie. Tym samym marzenia Johnssona ziszczają się, po części dzięki przypadkowi jakim była oferta zagrania na rzecz dzieci chorych na raka. Koncert transmitowała rumuńska telewizja, być może kiedyś zostanie wydany na DVD. Niedługo później, bo w styczniu 2007 roku zespół wydaje dwupłytowy album "Gothic Kabbalah", będący zaskoczeniem nawet dla tych, którzy przyzwyczaili się do zmian w twórczości zespołu. Muzyka straciła na drapieżności, ale zyskała klimat i melodyjność - album ten, na którym zagrał chociażby Hensley z Uriah Heep i śpiewał Snowy Shaw znany ze współpracy z Kingiem Diamondem, jest tak naprawdę koncept-albumem opowiadającym o Johanessie Bureusie, szwedzkim mistyku, który usłyszał głos Boga wybierającego go na proroka. Sam tytuł płyty, jak przyznaje Christofer, został nie tylko wybrany aby sugerować o czym traktuje warstwa liryczna, ale miał też wzbudzić troszkę kontrowersji, podobnie jak i image jaki zespół przybrał - twarze pomalowane na biało, ubrania zaprojektowane przez Shawa przypominające wampiryczno-gotycki styl Cradle of Filth... Zespół rusza w trasę nie pomijając oczywiście Polski, natomiast w połowie roku odchodzi Mats Leven - jak napisano w oświadczeniu, nie rozpalał go już ten sam ogień co niegdyś. Jego miejsce zajmuje Thomas Vikstrom, człowiek grający w teatrach, śpiewający w operetkach i zaangażowany w wiele pomniejszych projektów heavy metalowych.

Nadchodzi rok 2008, w którym to zespół intensywnie pracuje nad szlifowaniem DVD z koncertu w Warszawie, z lutego 2007 roku. Nim jednak wchodzi ono na rynek, fanów zelektryzowała wiadomość, iż zespół opuszczają jego członkowie - bracia Niemann i perkusista Petter Karlsson. W zespole pozostaje tylko Christofer Johnsson, czyli jego założyciel. Poszukując nowych członków uspokaja fanów, że Therion nie umarł i że zagra w Płocku na jednym z festiwali. 25 lipca 2008 premierę ma "Live Gothic", wymieniane wyżej wydawnictwo DVD. Dostępne jest ono w dwóch wersjach - digipakowej (droższa) i dostępnej w plastyku (tańsza), sama zawartość płyt (jednej DVD i dwóch audio) jest identyczna.
Narazie panuje cisza, która przerwana zostanie w 2009 gdyż na ten rok planowane jest kolejne wydawnictwo zespołu, Johnsson, jak to mawia od lat, pisze książkę mającą pokazać historię zespołu, ale raczej nie nastawiałbym się na jej szybkie wydanie Uśmiech Póki co, pozostaje nam czekać na kolejny ryk Bestyji.

Na podstawie opisu Artur "Thor" Dubis
Zapisane
Duch
Gość
« Odpowiedz #8 : Październik 11, 2009, 08:13:02 »

SUPER LEKCJA O GATUNKACH MUZYCZNYCH:) TO MOŻE TERAZ PYTANKO? PODAJCIE PO 1 ZESPOLE LUB WYKONAWCĘ Z KAŻDEGO Z WYMIENIONYCH GATUNKÓW...

To ja pierwszy Mrugnięcie
Zaznaczyłem "Rock/Metal" wiec i zespół z tego gatunku

Therion Cześć:1

To z greki bestia, zwierz. Nic dziwnego więc, iż tak został nazwany zespół, którego początkowym zamiarem było granie death metalu. Trzeba jednak wiedzieć, że zespół zanim wydał swój pierwszy album, zwał się Blitkrieg, co z niemieckiego oznacza wojnę błyskawiczną, przez pewien okres czasu egzystował również pod nazwą Megatherion. W 1989 roku, gdy Christofer Johnsson (założyciel zespołu, a jak później historia pokazała jedyny członek, który ostał się po wielu latach istnienia zespołu) miał zaledwie siedemnaście lat, on i grupka metalowców wydała dwa dema (Paroxysmal Holocaust oraz Beyond The Darkest Veils Of Inner Wickedness). Jakość materiału była fatalna, ale jak po latach przyzna Johnsson, sesje nagraniowe nauczyły go bardzo wiele. W 1990 roku o zespole zwącym się jeszcze Blitzkrieg zaczęło być głośno, a powodem tego było nagranie kolejnego dema o nazwie Time Shall Tell. Materiał był już w lepszej jakości, a i utwory w odróżnieniu od tych z poprzednich dem stały się bardziej dojrzałe oraz ukazywały ogromny potencjał tkwiący w zespole. Kaseta wpadła w ręce ludziom z wytwórni Deaf Records, dzięki czemu zespół mógł nagrać swój pierwszy pełnometrażowy album w miarę profesjonalnym studio.

Płyta "Of Darkness" ukazała się rok później (1991), a ozdobiona była już nazwą Therion. Jako ciekawostkę można podać fakt, że Johnsson wymyślając nazwę zespołu sugerował się tytułem albumu szwajcarskiej grupy Celtic Frost "To Megatherion", dopiero później dowiedział się, że przecież sam Aleister Crowley nazywał siebie Therionem. Wracając jednak do "Of Darkness" - płyta utrzymana była w surowym klimacie ostrej jatki, którą docenić mogą tylko zatwardziali fani death metalu. Porównywana ona była do twórczości Bolt Thrower, Carcass czy też Entombed i mimo iż faktem było to, że Therion nie wymyślił nic nowego, a tylko powielił pomysły wykorzystywane przez inne zespoły, został on doceniony i bardzo dobrze przyjęty nie tylko w Szwecji lecz także chociażby i w Polsce. Co ciekawe na pierwszym albumie Bestii ponad połowa utworów napisana została kilka lat wcześniej po czym zamieszczona na demach - współpraca z wytwórnią pozwoliła młodym muzykom na ponowne nagranie tych kawałków w lepszych warunkach. Nic dziwnego zatem, że w tym samym roku ukazał się kolejny album Szwedów, "Beyond Sanctorum".
Oczywiście przed sesją doszło do kilku zmian personalnych, ale patrząc z perspektywy czasu na naprawdę liczne zmiany, myślę że podaruję sobie podczas pisania historii napominanie o tym kto odszedł z zespołu, a kto go zasilił... Beyond mimo iż podobnie jak jego poprzednik, był ciężki, jednak zawierał już wiele elementów, z których niektóre w tamtych czasach śmiało mogłyby nazwane być progresją. Pojawiły się klawisze, przewinął się kobiecy wokal... Johnsson i spółka zaczęli nieśmiało tworzyć klimat, którego brakowało na poprzednim albumie - zwrócono uwagę na dopracowanie linii melodycznej, częste stosowanie solówek jak i wokal zmniejszono do niezbędnego minimum. W którymś z wywiadów telewizyjnych Christofer wspominał, iż pierwsze reakcje co poniektórych ludzi ograniczały się do puknięcia się w głowę i pytania czy jest on normalny. Jednak w miarę upływu czasu i zwiększenia się ilosci ludzi, do których dotarł album, reakcje były coraz bardziej pozytywne i "Beyond Sanctorum" ostatecznie odniósł o wiele większy sukces niż poprzedni album.    

Therion to z greki bestia, zwierz. Nic dziwnego więc, iż tak został nazwany zespół, którego początkowym zamiarem było granie death metalu. Trzeba jednak wiedzieć, że zespół zanim wydał swój pierwszy album, zwał się Blitkrieg, co z niemieckiego oznacza wojnę błyskawiczną, przez pewien okres czasu egzystował również pod nazwą Megatherion. W 1989 roku, gdy Christofer Johnsson (założyciel zespołu, a jak później historia pokazała jedyny członek, który ostał się po wielu latach istnienia zespołu) miał zaledwie siedemnaście lat, on i grupka metalowców wydała dwa dema (Paroxysmal Holocaust oraz Beyond The Darkest Veils Of Inner Wickedness). Jakość materiału była fatalna, ale jak po latach przyzna Johnsson, sesje nagraniowe nauczyły go bardzo wiele. W 1990 roku o zespole zwącym się jeszcze Blitzkrieg zaczęło być głośno, a powodem tego było nagranie kolejnego dema o nazwie Time Shall Tell. Materiał był już w lepszej jakości, a i utwory w odróżnieniu od tych z poprzednich dem stały się bardziej dojrzałe oraz ukazywały ogromny potencjał tkwiący w zespole. Kaseta wpadła w ręce ludziom z wytwórni Deaf Records, dzięki czemu zespół mógł nagrać swój pierwszy pełnometrażowy album w miarę profesjonalnym studio.

Płyta "Of Darkness" ukazała się rok później (1991), a ozdobiona była już nazwą Therion. Jako ciekawostkę można podać fakt, że Johnsson wymyślając nazwę zespołu sugerował się tytułem albumu szwajcarskiej grupy Celtic Frost "To Megatherion", dopiero później dowiedział się, że przecież sam Aleister Crowley nazywał siebie Therionem. Wracając jednak do "Of Darkness" - płyta utrzymana była w surowym klimacie ostrej jatki, którą docenić mogą tylko zatwardziali fani death metalu. Porównywana ona była do twórczości Bolt Thrower, Carcass czy też Entombed i mimo iż faktem było to, że Therion nie wymyślił nic nowego, a tylko powielił pomysły wykorzystywane przez inne zespoły, został on doceniony i bardzo dobrze przyjęty nie tylko w Szwecji lecz także chociażby i w Polsce. Co ciekawe na pierwszym albumie Bestii ponad połowa utworów napisana została kilka lat wcześniej po czym zamieszczona na demach - współpraca z wytwórnią pozwoliła młodym muzykom na ponowne nagranie tych kawałków w lepszych warunkach. Nic dziwnego zatem, że w tym samym roku ukazał się kolejny album Szwedów, "Beyond Sanctorum".
Oczywiście przed sesją doszło do kilku zmian personalnych, ale patrząc z perspektywy czasu na naprawdę liczne zmiany, myślę że podaruję sobie podczas pisania historii napominanie o tym kto odszedł z zespołu, a kto go zasilił... Beyond mimo iż podobnie jak jego poprzednik, był ciężki, jednak zawierał już wiele elementów, z których niektóre w tamtych czasach śmiało mogłyby nazwane być progresją. Pojawiły się klawisze, przewinął się kobiecy wokal... Johnsson i spółka zaczęli nieśmiało tworzyć klimat, którego brakowało na poprzednim albumie - zwrócono uwagę na dopracowanie linii melodycznej, częste stosowanie solówek jak i wokal zmniejszono do niezbędnego minimum. W którymś z wywiadów telewizyjnych Christofer wspominał, iż pierwsze reakcje co poniektórych ludzi ograniczały się do puknięcia się w głowę i pytania czy jest on normalny. Jednak w miarę upływu czasu i zwiększenia się ilosci ludzi, do których dotarł album, reakcje były coraz bardziej pozytywne i "Beyond Sanctorum" ostatecznie odniósł o wiele większy sukces niż poprzedni album.

Aż dwa lata przyszło czekać fanom na kolejny album (do 1993), "Symphony Masses Ho Drakon Ho Megas". Odbiegał on znacznie od swoich poprzedników - muzyka stała się trochę wolniejsza lecz za to gitary brzmiały o wiele ciężej, usłyszeć można było elementy muzyki orientalnej z dalekiej Persji, wyczuwało się bijący ogrom mistycyzmu. Na płycie tej po raz pierwszy pojawił się Polak, Piotr Wawrzeniuk, który zasiadł za bębnami. Rok 1994 w twórczości Theriona był rokiem bezpłodnym, Johnsson przeżywał kryzys twórczy i postanowił zrelaksować się "drąc mordę" w szwajcarskim zespole Messiah. Chłopaków z tej kapeli poznał kilka lat wcześniej na festiwalu w Polsce, a wyjazd ich wokalisty do Chin spowodował, iż Christofer dostał propozycję zastąpienia go na zasadach wokalisty sesyjnego. Podczas nagrywania albumu "Underground" Chris napisał żartobliwy tekst, w którym opisał Jezusa jako pedofila, co też bardzo spodobało się chłopakom z Messiah. Postanowili zamieścić go na albumie - Chris z początku oponował po czym machnął na to ręką, w końcu to nie był jego zespół więc niech sobie robią co chcą. Tekst ten potem był powodem wielu nierzyjemnych wydarzeń, jak chociażby tego iż sprzedaży albumu zabroniono w kilku krajach, w tym... Norwegii! Recenzenci poważnych europejskich gazet traktujących o ciężkiej muzyce nie zostawili na albumie i Johnssonie suchej nitki, co też stało się źródłem konfliktów między nim a resztą zespołu. Rozstali się w zgodzie lecz niesmak pozostał...
W 1995 Therion spłodził już swoje dziecko, a ochrzczono je "Lepaca Kliffoth". Eksperymenty wokalne Johnssona podczas sesji z zespołem Messiah są tutaj widoczne, sposób wyrzucania z siebie głosu i jego tonacja są niemalże identyczne, a zarazem niespotykane ani wcześniej ani później. Album był surowy, przeplatany szybkimi i wolnym kawałkami, jak na przykład wspaniałym utworem "The Beauty In Black". Znam ludzi, dla których "Lepaca Kliffoth" nadal pozostaje niedoścignionym wzorem oraz inspiracją, w opinii wielu jest to najlepszy album Theriona. Poprzedzony był on singlem "The Beauty In Black" - pomysł wyszedł od wytwórni gdyż jak twierdzi Chris, nie wiadomo po co właściwie komu potrzebne są single. Mimo wszystko dzisiaj krążek ten stanowi nie lada kąsek dla kolekcjonerów, natomiast wielu byłoby w stanie oddać za niego fortunę.
Przełomowym momentem w historii Theriona było wydanie w 1996 roku albumu "Theli", przez wielu uważanego za opus magnum zespołu. Album utrzymany był jeszcze w dosyć ostrej stylistyce, posiadał pazurki, które zadrapać mogły twarz niejednemu wybrednemu słuchaczowi. Znalazły się na nim trzy utwory instrumentalne, nawiązujące do twórczości wielkich kompozytorów - Preludium, Interludium oraz Postludium. Na "Theli" znalazł się kultowy już chyba utwór "To Mega Therion", a także przepiękna ballada "Siren Of The Woods" napisana w języku akadyjskim. Pozostałe utwory także są fenomenalne, usłyszeć na nich można Wawrzeniuka, a także w natężeniu wcześniej nie spotykanym u Theriona, chóry, zarówno męskie jak i żeńskie. Johnsson wspomina ten album jako ryzyko, które albo miało wznieść zespół na wyżyny albo... "Gdyby z tym albumem nam nie wyszło, sądzę, że Therion zakończyłby działalność." (Johnsson) Dzięki temu albumowi Therion stał się już bardzo popularnym zespołem, oczywiście nie w takiej skali jak teraz Britney i inne umalowane laleczki, ale w światku "metalowych łbów" mało chyba było wtedy osób, które nie spotkałyby się z "Theli". Sam Johnsson narzekał potem na to, iż w zespole pojawiły się narkotyki oraz muzycy przychodzili na sesje w stanie lekko nietrzeźwym, co spowodowało iż pożegnał się z nimi i na kolejne albumy wynajmował już muzyków sesyjnych...


Zapisane
Duch
Gość
« Odpowiedz #7 : Październik 04, 2009, 07:55:19 »

Duchu.... Duży uśmiech Duży uśmiech
Mam pytanie do Ciebie, Duży uśmiech Duży uśmiech bo widzę że jesteś obity w tematyce muzycznej...  Duży uśmiech Duży uśmiech
Czy grasz na jakimś instrumencie, czy znasz nuty?Coś Duży uśmiech Duży uśmiech Czy skończyłeś szkołę muzyczną???

Przykro mi,jedyny instrument na jakim gram to"SAM Broadcaster"dzięki któremu słychać mnie na radiu Uśmiech
Szkoła muzyczna raczej też mnie ominęła.
Wielu jest muzyków którzy świetnie sobie radzą bez niej np:
Christofer Johnsson z zespołu Therion
Zapisane
62norbi
Prezes
Administrator
zakochany w forum
*****

ile piszemy 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 407


Prezes


« Odpowiedz #6 : Październik 03, 2009, 23:58:32 »

Duchu.... Duży uśmiech Duży uśmiech
Mam pytanie do Ciebie, Duży uśmiech Duży uśmiech bo widzę że jesteś obity w tematyce muzycznej...  Duży uśmiech Duży uśmiech
Czy grasz na jakimś instrumencie, czy znasz nuty?Coś Duży uśmiech Duży uśmiech Czy skończyłeś szkołę muzyczną???
Zapisane

Nie oglądaj się na rząd, bo wyręczając go, możesz zrobić dużo dobrego, zaś on nie wyręczy cię w niczym.
Antybudynek (kliknij tu...)
http://duetkolezenski.pl.tl/
http://duetkolezenski.phorum.pl/
gruszka
Administrator
napromiieniowany w forum
*****

ile piszemy 0
Offline Offline

Wiadomości: 598


« Odpowiedz #5 : Październik 03, 2009, 23:43:11 »

 SUPER LEKCJA O GATUNKACH MUZYCZNYCH:) TO MOŻE TERAZ PYTANKO? PODAJCIE PO 1 ZESPOLE LUB WYKONAWCĘ Z KAŻDEGO Z WYMIENIONYCH GATUNKÓW...
Zapisane
Duch
Gość
« Odpowiedz #4 : Październik 03, 2009, 11:42:32 »

Disco polo cz.II

MUZYKA NA GALOWO

Mimo że piosenki z Blue Star rozbrzmiewały na "chodnikach", na zabawach i na weselach w całej Polsce, przez trzy lata (od 1989 do 1992) media zdawały się nie zauważać tego nowego w kulturze popularnej zjawiska. O muzyce chodnikowej milczały gazety i telewizja. Nie chciała jej grać żadna z uznanych stacji radiowych. Pierwsi zainteresowali się nią artyści. W lecie 1991 roku piosenkarka Marlena Drozdowska i aktor Marek Kondrat nagrali kasetę z pastiszami piosenek chodnikowych. Tytułowe Mydełko Fa, z tekstem Andrzeja Korzyńskiego, stało się wielkim przebojem "chodnika". Miłośnicy polskiego disco nie zauważyli prześmiewczego charakteru piosenki i przyjęli ją niemalże za swój hymn.

Kiedy stało się oczywiste, że łatwa i przyjemna muzyka zawładnęła gustami niemałej części Polaków, zajęli się nią przedstawiciele państwowego show-businessu. Stołeczna Estrada przy współpracy z Telewizją Polską 29 lutego 1992 roku zorganizowała w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie Galę Piosenki Popularnej i Chodnikowej. Można odnieść wrażenie, że ten spektakl, autorstwa znanego reżysera kabaretowego, pomyślany był jako kpina z gustu zwolenników tego rodzaju muzyki. Scenografia Sali Kongresowej realizowała stereotypowe wyobrażenia na temat kiczu i odpustowości, wykonawców ubrano w wymyślne stroje, a prowadzący koncert konferansjer pozwalał sobie na drwiny.

Mimo że Gala wydawała się być apelem, żeby nie traktować poważnie piosenki chodnikowej, jej efekt przeszedł wszelkie oczekiwania. Publiczność była zachwycona i bawiła się wspaniale. Zrealizowany podczas Gali program telewizyjny i nagrana wtedy kaseta wideo zrobiły temu nurtowi muzyki popularnej jeszcze większą reklamę. Znacznie wzrosła liczba sprzedawanych kaset, a bilety na trzy kolejne koncerty (w Gdańsku, Opolu i Poznaniu) były błyskawicznie wyprzedawane.

Menedżer Blue Star nie był jednak zadowolony z prześmiewczego charakteru koncertów, a współpracujący z nim muzycy narzekali na niskie gaże. Jesienią 1993 roku Sławomir Skręta sam zajął się organizowaniem koncertów. Zmienił też nazwę promowanej przez siebie muzyki z chodnikowej, która jego zdaniem źle się kojarzyła, na disco polo.

Blue Star się rozrastał. Współpracowało z nim coraz więcej zespołów. Oprócz kaset zaczęto wydawać płyty kompaktowe z muzyką disco polo i kręcić do niej teledyski. Piosenki pojawiały się na antenie lokalnych rozgłośni radiowych i telewizji kablowych. Wkrótce disco polo doczekało się cotygodniowych programów w telewizji Polsat, audycji w radiu "Eska" i dwóch kolorowych miesięczników. W 1994 roku firma Blue Star straciła monopol na nagrywanie i promowanie tego typu muzyki. Powstało kilka nowych wytwórni kaset, część zespołów zaczęła działać na własną rękę.

Z chałupniczej produkcji chodnikowych kaset rozwinął się potężny discopolowy przemysł. Muzyka ta powróciła też tam, gdzie chyba można szukać jej korzeni - na wiejskie zabawy.


DISCO ZABAWA

Od początku 1992 roku zaczęły powstawać na wsi pierwsze profesjonalne kluby dyskotekowe. Wcześniej wiejskie zabawy odbywały się zwykle w remizach strażackich lub okresowo pustych stodołach. Grające na nich lokalne zespoły nie zawsze było stać na zorganizowanie dobrego nagłośnienia i oświetlenia sali. Nie było też nikogo, kto starałby się zapanować nad pijanymi uczestnikami, toteż zabawy często kończyły się burdami i bijatykami.

Uczestnicy gal Disco Polo, organizowanych w Sali Kongresowej, najbardziej eleganckiej sali koncertowej stolicy, są traktowani wreszcie jak "szanowna publiczność", którą profesjonaliści od rozrywki mają obowiązek zabawiać

Współpracownik Blue Star, Jerzy Suszycki z Białegostoku, wybudował niedaleko Janowa w województwie białostockim lokal wyposażony w najnowocześniejsze oświetlenie dyskotekowe, profesjonalne nagłośnienie, w barek oraz strzeżony parking. Zatrudnił pilnujących porządku ochroniarzy i zorganizował specjalny transport autobusowy, dowożący chętnych nawet z odległych o pięćdziesiąt kilometrów miejscowości. Na organizowanych tam zabawach grały wyłącznie zespoły z Blue Star.

Zainteresowanie discopolowymi zabawami było tak wielkie, że w ciągu dwóch lat Suszyckiemu udało się stworzyć sieć dwudziestu takich dyskotek. Co tydzień, w soboty i niedziele (z wyjątkiem okresu postu i adwentu) od godziny dwudziestej do trzeciej nad ranem, w budynkach wyglądających z zewnątrz jak olbrzymie stodoły, a wystrojem wnętrza nie różniących się od wielkomiejskich dyskotek, bawią się przy muzyce disco polo tysiące osób. W każdym, oddalonym od innych o co najmniej pięćdziesiąt kilometrów, lokalu przez całą noc gra jeden zespół. Trasy muzyków tak są ustalane, aby żadna grupa nie grała zbyt często w tym samym miejscu. Na terenie klubów dyskotekowych rzeczywiście utrzymywany jest spokój i porządek, natomiast za to, co dzieje się za siatką strzeżonych parkingów, organizatorzy zabaw nie biorą odpowiedzialności.

W regionach, gdzie powstawały discopolowe dyskoteki (głównie wschodnia i centralna Polska) lokalne wiejskie potańcówki zaczęły tracić popularność. Występującym na nich amatorskim zespołom pozostaje granie na weselach albo próbowanie szczęścia w firmach nagrywających disco polo. Prowadzić to może, niestety, do ujednolicania muzyki popularnej granej na wsi i do zanikania folkloru spontanicznych wiejskich zabaw.


SWOJSKIE KLIMATY

Przez lata istnienia muzyka chodnikowa uległa znacznym przeobrażeniom. Poprawiła się jakość nagrywanych kaset, zaczęto bardziej dbać o stylistykę i treść tekstów piosenek, zmienił się image wielu wykonawców. Disco polo podzieliło się na kilka nurtów. Część zespołów gra teraz muzykę zbliżoną do techno i dance, inne pozostały przy wykonywanym na początku "ludowo podobnym" stylu. Muzycy amatorzy stali się w pewnym sensie profesjonalistami, utrzymującymi się wyłącznie z grania. Wzrosła liczba zespołów, a zarazem i procent wykonawców, którzy grają disco polo wyłącznie dla pieniędzy, a nie z zamiłowania. Jednocześnie muzyka chodnikowa straciła na autentyczności, stając się w dużej mierze masową produkcją nagrań.

Ostatnio zmniejszyła się liczba sprzedawanych kaset, co prawdopodobnie spowodowane jest tak zwanym "nasyceniem rynku". Przypuszczam jednak, że nadal istnieje olbrzymie zapotrzebowanie na muzykę tego typu. O jej powodzeniu decydują bowiem, oprócz walorów zabawowo-rozrywkowych, dwie istotne wartości. Muzyka disco polo daje swoim wielbicielom zarówno potwierdzenie poczucia swojskości, jak i światowości.

O piosence chodnikowej fani mówią: to jest nasza muzyka, a mają ku temu kilka powodów. Teksty wielu utworów są dobrze znane słuchaczom (bo wywodzą się ze starego, popularnie śpiewanego repertuaru), nowe zaś często powtarzają narracyjne schematy ulubionych piosenek. Dystans pomiędzy wykonawcami, zarazem przeważnie autorami szlagierów disco polo, a ich odbiorcami jest minimalny. Popularność zdobyli bowiem "ludzie tacy jak my", a droga do chodnikowego sukcesu otwarta jest dla wszystkich, niezależnie od wykształcenia (także muzycznego), pozycji społecznej czy posiadanych "znajomości". Muzykę tę wykreowali i wypromowali sami jej słuchacze. Atutem stają się nawet trudności, jakie napotyka na swojej drodze. Kariera disco polo, niezależna od środków masowego przekazu, przekonuje o tym, że nie było ono sztucznie lansowane ani nikomu przez nikogo narzucane.

Poczuciu swojskości sprzyja także akceptacja i promowanie w tekstach piosenek przyjętego już przez odbiorców modelu obyczajowego, stylu myślenia, zachowania i gustów. Poza tym dość ważną zaletą disco polo jest spełniana przez nie funkcja identyfikacji regionalnej, a nawet narodowej. Wykonawcy szczycą się tym, że śpiewają wyłącznie po polsku, a odbiorcy cieszą się muzyką tylko dla nich, "dla polskich ludzi". O wyborze ulubieńców decydują też często "lokalne patriotyzmy".

Mimo silnie akcentowanej swojskości nie mniejsze znaczenie ma światowość, na pozór z nią sprzeczna. Wielbiciele z zapałem słuchają muzyki, która co prawda zawiera wiele narodowych akcentów, ale jednocześnie hołduje międzynarodowym trendom, wykorzystuje modne rytmy i nowoczesny sprzęt muzyczny. Fanom muzyki dyskotekowej jest zapewne nieobojętne, że Polacy tworzą swoje nagrania w stylu podobnym do zachodniego "disco", rodzime zespoły prezentują się nie gorzej niż zagraniczne, a ich utwory stają się przebojami nawet za Oceanem (nieważne, że tylko wśród Polonii).

Poczucie światowości podtrzymuje w słuchaczach także fakt bycia pewnego rodzaju "elitą". Uczestnicy Gal Disco Polo, organizowanych w Sali Kongresowej, najbardziej eleganckiej sali koncertowej stolicy, są wreszcie traktowani jak "szanowna publiczność", którą profesjonaliści od rozrywki mają obowiązek zabawiać. Na koncertach i zabawach obcują z wykonawcami swojskimi, ale będącymi jednak "gwiazdami", znanymi z kaset, a coraz częściej także z radia i z telewizji. Muzycy, zachowujący się poufale i familiarnie, przekonują słuchaczy, że są ludźmi takimi samymi jak oni, zarazem wzbudzając w nich poczucie wyjątkowości i współuczestnictwa w "bardziej interesującym", niż ich własny, świecie.

Nie ma zbytniego sensu ubolewać nad poziomem tak zwanej kultury popularnej. Fakt, że istnieje ona niezależnie od okoliczności i systemów polityczno-gospodarczych, świadczy chyba o tym, że jest potrzebna. Pozwala uczestniczącym w niej ludziom oderwać się od codzienności i przenieść się w świat marzeń, gdzie króluje spełniona miłość, wakacje i lenistwo. Jeśli natomiast jest w niej mowa o zawodach miłosnych i kłopotach życiowych, pociesza to odbiorców, że nie tylko oni borykają się z przeciwnościami losu".....


Na podstawie artykułu Anny Kowalczyk
Zapisane
Duch
Gość
« Odpowiedz #3 : Październik 03, 2009, 11:41:34 »

nie zbyt lubie jazzowa muze
Wiec teraz czas na disco polo(ja od siebie zapraszam na audycje "Dj.Pucuś"który zna ten nurt muzyczny bardzo dobrze)

Dobra,przyjrzyjmy się nurtowi disco polo bliżej

..."Wraz z przemianami polityczno-gospodarczymi końca lat osiemdziesiątych pojawiły się w Polsce reklamy, kieszonkowe wydania wzruszających romansów i mrożących krew w żyłach sensacyjnych opowieści, dziesiątki kolorowych czasopism oraz "łatwa, miła i przyjemna" muzyka. Tak zwana kultura popularna, czy jeśli kto woli - masowa, niosąca jednym radość, a innym zgryzotę, budzi kontrowersje. Co ciekawsze, najbardziej krytykowane nie są importowane tasiemcowe seriale, wszechobecna reklama ani czytadła wydawane w setkach tysięcy egzemplarzy, ale rodzime disco polo.
BRUKOWE KORZENIE

Dalekich krewnych piosenki disco polo, zwanej początkowo chodnikową, można szukać już na początku naszego stulecia. W miastach dużą popularnością cieszyła się wtedy piosenka nazywana brukową, podwórzową czy uliczną. Różne były rodowody przedwojennych miejskich piosenek. Część z nich stanowiła oryginalną twórczość domorosłych poetów i ulicznych śpiewaków. Inne z kolei weszły do publicznego śpiewnika z repertuarów kabaretów, operetek i teatrzyków.

Powszechną własnością stawały się szlagiery z patefonowych płyt, radia i filmów. Rozmaite podwórzowe i uliczne zespoły śpiewały przeboje wylansowane przez międzywojenne gwiazdy i rzadko kto pamiętał, czy ich autorem był znany tekściarz, czy zostały zaczerpnięte ze zbioru piosenek popularnych niewiadomego pochodzenia. Teksty uliczno-podwórkowych piosenek wydawane były w pierwszych dziesięcioleciach naszego wieku w tanich broszurkach, dzięki którym możemy dziś zapoznać się z ich treścią.

Przedwojenni śpiewacy opiewali w swoich utworach życie ówczesnych miast i przedmieść, bohaterów zaułków, zabawy "na drewnianej sali", a nawet kryzys gospodarczy. Głównymi szlagierami były jednak, tak jak i dzisiaj, sentymentalne i frywolne piosnki o miłości.


PIOSENKA Z PRL-U

Po drugiej wojnie światowej, wraz ze zmianami ustrojowymi, zmieniła się sytuacja piosenki popularnej. Z ulic i jarmarków zniknęli sprzedawcy broszurek z piosenkami, nie istniały już zresztą, zamknięte nakazem władz, prywatne wydawnictwa brukowej literatury. Coraz rzadziej można było zobaczyć występy kapel podwórkowych, a nagrywanie muzyki zmonopolizowały państwowe firmy. Szansę na zdobycie szerokiej popularności mieli tylko ci wykonawcy, którzy uzyskali poparcie odpowiednich urzędników.

Mimo że przez 40 lat Polski Ludowej usiłowano stworzyć i utrzymać jeden, oficjalny nurt kultury, nie dało się kontrolować prywatnych upodobań obywateli. Wśród powszechnie śpiewanych po wojnie piosenek pozostało dużo przedwojennych przebojów. Przy okazji rodzinnych uroczystości, spotkań towarzyskich, zabaw, ognisk itp. powstawały także nowe utwory, wykorzystujące czasem jakieś stare motywy czy oficjalny "repertuar nagraniowy". Do popularnego śpiewnika wchodziły też przeboje grane przez piosenkarzy estradowych, telewizyjnych i zespoły młodzieżowe. Wiele osób zapisywało teksty ulubionych piosenek w zeszytach, prowadzonych specjalnie w tym celu. Z takich starych zeszytów czerpały potem natchnienie pierwsze zespoły disco polo.

Stołeczna Estrada przy współpracy z Telewizją Polską 29 lutego 1992 roku zorganizowała w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie pierwszą Galę Piosenki Popularnej i Chodnikowej

Poważne zmiany nastąpiły również w kulturze muzycznej powojennej wsi. Muzykę ludową próbowano podnieść do rangi narodowej, państwo objęło ją swoim mecenatem. Powstawały wielkie zespoły pieśni i tańca, prezentujące "ludowy" repertuar całego kraju, a także regionalne zespoły folklorystyczne. Widowiska reżyserowanego folkloru, kierowane do masowej publiczności, miały coraz słabszy związek z kulturą tradycyjną. Równocześnie działali na wsi autentyczni muzycy i istniały zespoły, promowane przez festiwale muzyki ludowej. Grana przez nie muzyka nie zadowalała jednak gustów wszystkich mieszkańców wsi.

Coraz więcej odbiorców zyskiwała muzyka nadawana przez radio i telewizję oraz nagrywana na płytach i kasetach. Na zabawy i wesela często zapraszano amatorskie grupy, śpiewające popularne piosenki we współczesnej aranżacji. W całej Polsce działała niezliczona ilość takich zespołów. Lokalny śpiewnik kształtował się w zależności od upodobań muzycznych danej okolicy, od umiejętności i wyposażenia technicznego zespołów.

Rodzaj granej muzyki był w dużym stopniu uwarunkowany rozwojem "sprzętu" grającego. Bardzo szybko tradycyjne instrumentarium wiejskiej kapeli zaczęły zastępować akordeon, gitary i perkusja, potem coraz częściej używano automatycznej perkusji i instrumentów klawiszowych, aż wreszcie przyszedł czas na syntezatory i urządzenia, które odtwarzają zaprogramowane sekwencje muzyczne bądź cały schemat utworu. Na weselach przeważnie grano w sposób bardziej tradycyjny, a nowinki techniczne testowano najpierw na zabawach. Im bardziej rosła mechanizacja instrumentów, tym łatwiej było na nich grać, więcej osób mogło to robić i powstawały nowe zespoły. Te z kolei mogły częściej grać, więcej zarobić, zarobione pieniądze zainwestować w nowocześniejszy sprzęt, i tak dalej.

Zespoły amatorskie, nawet te, które w swoim regionie cieszyły się dużym wzięciem, nie miały szans na zdobycie szerszej popularności. Rodzaj granej przez nie muzyki nie pozwalał im na branie udziału w organizowanych tematycznie konkursach i festiwalach, a o trafieniu do państwowych wytwórni nagraniowych w ogóle nie było mowy. Jedynym nośnikiem muzycznym, nie podlegającym ścisłej kontroli ideologicznej, były pocztówki dźwiękowe. Grające kartki pocztowe wydawane były w latach siedemdziesiątych nie tylko przez państwowe firmy fonograficzne, produkowano je także w prywatnych warsztatach nagraniowych. W wiejskich i miejskich mini wytwórniach nagrywano zarówno muzykę oficjalnie uznanych wykonawców, jak i piosenki śpiewane przez lokalne zespoły ludowe i amatorskie, rozmaite zagraniczne przeboje i ich polskie przeróbki, a nawet utwory zespołów polonijnych.


DISCO POLONIA

Piosenki ludowe i popularne, które po drugiej wojnie światowej nie były w Ojczyźnie doceniane, dla emigrantów miały zupełnie inną wartość. Były polskie. W repertuarze polonijnych zespołów znalazło się dużo utworów pochodzenia ludowego, o frywolnej lub wręcz rubasznej treści, sentymentalne i rzewne przedwojenne szlagiery o miłości oraz patriotyczne piosenki pełne nostalgii. Osiągnięcia techniki fonograficznej, wcześniej znane "na Zachodzie" niż w Polsce i powszechnie dostępne, umożliwiły amatorskim zespołom rejestrowanie i szerokie rozpowszechnianie swoich piosenek. Nagrania polonijnych kapel trafiały nawet, oczywiście drogą nieoficjalną, do Polski.

Klub dyskotekowy Milano w Starej Wsi koło Węgrowa. W budynkach wyglądających z zewnątrz jak olbrzymie stodoły, a wystrojem wnętrza nie różniących się od wielkomiejskich dyskotek, w soboty i niedziele bawią się przy muzyce disco polo tysiące osób

Już w latach siedemdziesiątych na pocztówkach dźwiękowych pojawiły się piosenki śpiewane przez Małego Władzia z Chicago. Kolejne polonijne utwory przybyły zza Oceanu w połowie lat osiemdziesiątych. Nagrane w Stanach Zjednoczonych kasety z piosenkami Polskich Orłów, Biało-Czerwonych i Boby'ego Vintona można było kupić na polskim "czarnym rynku". Muzycy z Chicago grali proste, zabawne lub sentymentalne piosenki, wykonywane w stylu muzyki weselnej i knajpianej doskonale nadającej się do tańca. W wielu z nich wykorzystywano teksty i melodie wcześniej już u nas znane, pochodzące z popularnie śpiewanego repertuaru (np. Panno Walerciu, Cyganeczka, Krakowianka). Najbardziej wpadały w ucho rubaszne śpiewanki Polskich Orłów (np. Cztery razy po dwa razy) i nagrane przez ten zespół stare rzewne piosenki, niewiadomego autorstwa (np. Biały miś, Taka mała). Wiele z nich, wyciągniętych z otchłani pamięci (chyba gdzieś z lat międzywojennych) za sprawą polonijnych kaset, wróciło pod koniec stulecia do śpiewnika Polaków. Na muzyce Polskich Orłów wzorowały się kapele grające na zabawach i weselach. Dzięki nim zaczęło się też disco polo.


GWIAZDY BLUE STAR

Po roku 1989 przed polską fonografią otworzyły się nowe możliwości. Nietrudno było dostać koncesję na nagrywanie, a przestarzałe prawo autorskie i brak antypirackich przepisów ułatwiały działalność powstającym firmom fonograficznym. Nie ulega wątpliwości, że tym razem rozwój produkcji nagraniowej podyktowany był głównie względami finansowymi, a nie ideologicznymi. Zainteresowanie prywatnych producentów skierowało się ku muzyce, na którą było duże zapotrzebowanie.

Można by przypuszczać, że karierę muzyki chodnikowej zapoczątkował jakiś zespół doskonale znający przeboje wiejskich wesel i zabaw z własnej praktyki muzycznej. Udało się to jednak amatorskiej grupie Top One, ćwiczącej w domu kultury w podwarszawskim Pruszkowie. Marzący o sławie młodzi chłopcy, zafascynowani muzyką Italo Disco, wpadli na pomysł, żeby nagrać doskonale znane, popularne piosenki w dyskotekowej aranżacji. Wzorów nie szukali na zabawach ani weselach. Kupili kasety Polskich Orłów, przerobili kilka najbardziej znanych utworów i za uzbierane pieniądze nagrali je w prywatnej firmie fonograficznej. Kopie wydanej w 1989 roku kasety Poland Disco doskonale się sprzedawały na ulicznych straganach. Piosenki Biały miś, Santa Maria, Złoty krążek rozbrzmiewały na wsiach i w miasteczkach całej Polski.

Wiele amatorskich zespołów zaczęło się wzorować na tych aranżacjach popularnych piosenek oraz układać swoje utwory na dyskotekową nutę. Jednym z nich była grupa Fanatic, grająca na zabawach w okolicach Żyrardowa. Kopie kasety, nagranej domową metodą przez zespół mający liczne rzesze wielbicieli, krążyły po okolicy. Właściciel hurtowni kaset w Żyrardowie, pan Sławomir Skręta, zafascynowany rosnącą sławą grupy, odnalazł muzyków i zaproponował im współpracę. Założył firmę Blue Star, mającą zajmować się nagrywaniem, wydawaniem i promocją kaset z polską piosenką popularną.

Po sukcesie tego zespołu do Blue Star zaczęły się zgłaszać kolejne. W latach 1990-1993 przyjmowano prawie wszystkich wykonawców chętnych do współpracy. Potem, gdy było ich zbyt wielu, nagrywano tylko najlepszych. Kopalnią discopolowych talentów były przede wszystkim dwa regiony: białostocki i podwarszawski (okolice Sochaczewa i Żyrardowa). W roku 1994 Blue Star, który był wtedy jedyną firmą nagrywającą tego typu muzykę, współpracował z dwudziestoma zespołami.

Podczas pierwszej Gali Piosenki Popularnej i Chodnikowej scenografia Sali Kongresowej odzwierciedlała stereotypowe wyobrażenia na temat kiczu i odpustowości

Trafiające do Blue Star zespoły miały różne rodowody. W pierwszych latach działalności firmy najliczniejsze były takie, które (jak Fanatic) grały wcześniej na zabawach czy na weselach (np. Atlantis, Akcent, Milano, Ex Problem, Chanel). Niektóre z nich występowały nawet za granicą w polonijnych klubach i restauracjach. Szansę na zdobycie popularności, dzięki współpracy z firmą pana Skręty, miały także te zespoły amatorskie, które przedtem, bez większego powodzenia, próbowały grać inne rodzaje muzyki, a potem odnalazły powołanie w śpiewaniu popularnych piosenek (np. BFC przerzucił się na disco polo z grania muzyki rockowej, istniejący zaś od 1986 roku Bayer Full brał wcześniej udział w przeglądach piosenki turystycznej i poezji śpiewanej). Gdy muzyka disco polo zyskała wielu słuchaczy i wiadomo było, że granie jej może przynieść wykonawcom popularność i nie najgorsze dochody, powstało wiele nowych zespołów śpiewających chodnikowe piosenki nie z zamiłowania do tego gatunku, ale ze względów finansowych.

Początkowo firma Blue Star zapewniała swoim zespołom tylko nagrywanie, promocję i dystrybucję kaset. Kasety te można było kupić na bazarowych straganach lub "na chodnikach", czyli u sprzedawców wykładających towary na łóżkach polowych rozstawianych na ulicach, gdzie skupiało się życie handlowe miast i miasteczek początku lat dziewięćdziesiątych. Od miejsca sprzedaży kaset z odnoszącymi coraz większe sukcesy nagraniami utarła się właśnie nazwa - muzyka chodnikowa. Do jej zalegalizowania i utrwalenia przyczyniła się pierwsza Gala Piosenki Popularnej i Chodnikowej.


Zapisane
izkaa189
Izka
Administrator
mieszkaniec
*****

ile piszemy 0
Offline Offline

Wiadomości: 245



« Odpowiedz #2 : Październik 03, 2009, 10:57:46 »

nie zbyt lubie jazzowa muze
Zapisane
Duch
Gość
« Odpowiedz #1 : Październik 03, 2009, 09:28:58 »

Widzę że ktoś lubi Jazz Uśmiech
więc przyjrzyjmy się bliżej tej muzyce:

JAZZ

Paradoksem jest fakt, że pochodzeniem tego tak powszechnie znanego wyrazu nie jest dokładnie określone. W niektórych źródłach spotykamy informacje, że słowo to ma charakter przymiotnika, inni z kolei podają, że jego pierwotna pisownia – Jass – wywodzi się od francuskiego słowa chasse co znaczy polowanie – nie wyjaśniając jednak związku miedzy myślistwem muzyką. Tego rodzaju zbieżności jest wiele.
Nie wchodząc, więc w zawiłe szczegóły etymologii jazzu – wystarczy uświadomić sobie najważniejsze elementy tego niecodziennego zjawiska muzycznego.
Dziej jazzu nawet dokładnie badane nie są w stanie odpowiedzieć, czy muzyka stała się uzupełnieniem tańca i muzyki wraz z jej funkcjonalizmem transportują Murzyni do Ameryki w stosunkowo nienaruszonym schemacie. Tam styka się ona z trzema elementami cywilizacji nowego świata, które p[przenikając ją na zasadzie dwóchsetletniej nieustającej osmozy, zrodzą później jazz. Czynniki te to: praca, religia, rasowo kulturowy ciąg amerykańskiego życia i historii.
W drugiej połowie XIX wieku w Stanach Zjednoczonych wybuchła wojna domowa zwana secesyjną między południem, które opierała swój byt na niewolniczej pracy murzynów zatrudnionych na plantacjach bawełny, tytoniu, cukru, a Północą. Która nie uznawała niewolnictwa i swój rozwój zawdzięczała przemysłowi. Wojna ta – po zmiennym przebiegu – zakończyła się zwycięstwem północy 9 kwietnia 1865 rok i rozpoczął się okres pokojowego rozwoju kraju i demobilizacji znacznej armii.
W wieku XIX ważnym elementem oddziaływania na psychikę żołnierzy były liczne orkiestry wojskowe, ale po zakończeniu działań wojennych, wojennych okresie demobilizacji i likwidacji tych zespołów zaczęto – dosłownie za grosze – sprzedawać instrumenty, które najchętniej ze względu na ich niską cenę kupowali głównie Murzyni.
Zdecydowana większość Murzynów ma fenomenalne poczucie rytmu i doskonały słuch, potrzebne, więc były jedynie podstawowe informacje o technice wydobycia dźwięku, aby ludzie ci – w podobnie instynktowny sposób jak to czynią Cyganie, – zaczeli grać i wspólnie muzykować.
Za kolebkę jazzu uznaje się Nowy Orlean a na pierwszy styl, jaki powstał jeszcze przed I wojną światowa – zwany stylem nowoorleańskim – złożyło się kilka czynnikó01w:
1. Negro spirytuals – to pieśni religijne, (ale to nie znaczy: kościelne) murzyńskie, oparte głównie na tekstach z Biblii. Ponieważ jednak w Ameryce istnieje znaczna ilość różnych wierzeń religijnych, a śpiewać te pieśni mieli wszyscy, to cała trudność tworzenia takiego utworu nie leżała w sferze melodii, ale w tak przemyślanym dobrze tekście, żeby nie raził przekonań religijnych żadnego z wykonawców pełni mógł być przez wszystkich zaakceptowany.
Historii jazzu jako muzyki rozpoczyna się właściwie od momentu zetknięcia się niewolnika murzyńskiego z kościołem. Odwieczna tendencja muzyczna do przeistaczania mowy śpiew znalazła w negro – chrześcijańskim obyczaju niewyczerpalne źródło natchnienia. Każde kazanie najskromniejszego murzyńskiego pastora w najuboższej wiosce było zalążkiem improwizowanej wokalizy. Nabożeństwa były muzycznym aktem twórczym. Tak powstał negro spirytual.
2. Blues – są to smutne pieśni, w których najczęściej opisywana jest ciężka dola ludzi ciężko pracujących na plantacjach. Tempo utworu jest na ogół wolne, charakter melancholijny czy nawet marzycielski.,,Blue” znaczy po angielsku ,,niebieski”, a dla Murzynów właśnie niebieski jest kolorem żałoby. ,, Bluesy” to w dosłownym tłumaczeniu ,,błękitne pieśni”, ale istotę sprawy lepiej oddaje określenie ,,smutne pieśni”.
3. Znana i akceptowana przez Murzynów melodia i harmonia utworów europejskich.
Te trzy cechy łącznie wpłynęły w zasadniczy sposób na kształtowanie się tego rodzaju muzyki, a do zasadniczych cech jazzu należy zaliczyć:
a) Spontaniczne wykonawstwo utworów – najczęściej zresztą bez znajomości nut;
b) Trzon zespołu składa się z instrumentów dętych i perkusyjnych, niekiedy do składu grających dochodzi banio (to rodzaj gitary);
c) Improwizacyjny styl wykonania (,,twórczość wykonawców”):
d) Liczba wykonawców może być zmienna i wynosi około 4-10 (niekiedy więcej) osób.

Historie jazzu na ogół dzielimy się na następujące etapy:
1. PREHISTORIA (do około 1990 roku) w tedy rozwijały formy jako źródła jazzu między innymi:
- niewolnicze pieśni pracy – work songs,
- murzyńskie śpiewy religijne – negro spirytuals,
- ballady i hymny białych osadników z Europy,
- tańce misterni – cake – walks,
- marsze i fortepianowe ragtimy.
2. FORMOWANIE SIĘ JAZZU (około 1900-20) w USA na południu w stanach Dixieland gdzie w dużych miastach takich jak: Nowy Orlean, St. Louis, Memphis, Baltimore, w dzielnicach murzyńskich powstawały pierwsze zespoły jazzu tradycyjnego (klasycznego, anglojęzycznego) składały się przede wszystkim z:
- klarnetu,
- kornetu,
- puzonu,
-bębnów,
- fortepianu,
- kontrabasu(gitary).
Wtedy pojawiła się nazwa ,,Jass” , ,,Jazz”- oznaczająca zgiełk i hałas.
Na początku używana do ośmieszania nowoorleańskiego zespołu Browna i innych grup wykonujących tę muzykę.
2. OKRES KLASYCZNY – tradycyjny ( około 1920 – 1935 ) rozpoczynający się w 1917 roku w Nowym Yorku po nagraniu pierwszych pierwszych płyt jazzowych przez zespół Orginal Dixieland Jazz Band.
W tym okresie ugruntowano formację instrumentalną i jazzowe gatunki muzyczne. Wtedy tez powstały dwa nowe centra tej muzyki : W Chicago i Nowy Yorky. Główni przedstawiciele tego okresu to miedzy innymi King Oliver, Louis Armstrong, Jelly Rolmorton, murzyński zespół Kreole Jazz Band i zespół białych jazzmanów New Orleans Rhythm Kings.
4. OKRES SWINGU ( 1935 – 1945) – to dominacja jazzu orkiestrowego. Powstają swingowe big bandy: Counta Babiego, Duke’a Ellingtona Benny Goodmana, które staja się wzorcem dla całej ówczesnej muzyki tanecznej.
5. OKRES JAZZU NOWOCZESNEGO – Modern Jazz rozpoczął się stylem Be Bop po 1945 roku ( Charles Parker, Pizzy Gillespie ), a także nieco późniejszym jazzem Tool ( MIlles Dawies, Stan Gett, Modern Jazz Quaurtet ). Coll Jazz ( chłodny ) potem łączy się z elementami muzyki awangardowej, europejskiej. Został nazwany III Nurtem. Natomiast z Be Bopu w latach 50, nawiązującego do tradycji murzyńskiej muzyki religijnej – Gospels, Soull Muzic, powstał Hart bop ( John Coltrane, Jazz Messengers ). Zaś zapoczątkowane w latach 60 przez Ornette Colemana Free Jazz ( wolny, wychodzący poza system totalny w sferze harmoniki), koegzystował z kierunkiem jazz – rock ( fusion ), który rozwija się do lat 80.

Europa zetknęła się z jazzem w czasie I wojny światowej, bowiem od lata 1917 roku jednostki wojsk amerykańskich - w znacznej części składającej się z Murzynów – brały udział w działaniach na froncie zachodnim, ale o szerokim rozprzestrzenianiu się tego gatunku muzyki możemy mówić dopiero po zakończeniu działań wojennych.
W niedługim czasie jazz stracił swój pierwotny charakter spontaniczności improwizacji i wkroczył na drogę profesjonalną (zapis nutowy, instrumentacja utworu), a ponadto coraz większe zainteresowanie tą dziedziną muzyki zaczęli wykazywać biali wykonawcy o dużej biegłości technicznej a także kompozytorzy.
Jazz jest do chwili obecnej w stanie ciąg łych stylistycznych, wykonawczych wykonawczych instr5umentalnych przeobrażeń przeobrażeń efekcie których wytworzyła się znaczna liczba zmieniających się nawzajem na siebie wpływających odmian kierunków kierunków stylów.
W Polsce jazz pojawił się po odzyskaniu niepodległości czyli po I wojnie światowej ale wybuch II wojny zahamował rozwój tego kierunku. Pierwsze dziesięciolecie po II wojnie nie był tez okresem najbardziej sprzyjającym rozwojowi muzyki pochodzącej ze Stanów Zjednoczonych; o dynamicznym rozwoju możemy mówić dopiero po 1956 roku. Do naszych najwybitniejszych muzyków jazzowych zaliczamy: Z. Namysłowskiego,J. Wróblewskiego, Krzysztofa Trzcińskiego.

Muzykę jazzową eksponuje przede wszystkim ogromnie bogaty rytm, a ponieważ my, Europejczycy, jesteśmy od pokoleń przyzwyczajeni do muzyki, w której dominuje melodia ( polskie kujawiaki, piosenki neapolitańskie, dumki ukraińskie itp. ) przeto muzyka reprezentująca zupełnie inne cechy skierowała uwagę kompozytorów na możliwość wykorzystania także i rytmu jako dominującego tworzywa.


Jazz jest najbardziej zdumiewającym zjawiskiem zjawiskiem całej historii muzyki światowej. Dziś ,po kilkudziesięciu latach rozwój, perspektywy jego na tle ogólnej sytuacji i w muzyce w ogóle w sztuce światowej są wręcz znakomite. Muzyka jazzowa jest syntezą sprzeczności.


CHRONOLOGIA JAZZU

Do ok.
1920r.
Kształtowanie źródeł jazzu: blues, negro spirituti, work song, ragtime, minstrel show, extravaganza, cake–walk (marsze i hymny osadników bryt.)

Lata 20
Jazz tradycyjny (klasyczny):nowoorleański, dixieland,styl Chicago
Lata 30 Swing
Lata 40 be bop, colo jazz, a także odrodzenie się jazzu tradycyjnego New Orleans revival, dixieland revival
Lata 50 Hard bop (druga fala bopu), trzeci nurt
Lata 60 Frez jazz
Lata 70 Jazz-rock, fusion, mainstream (główny nurt, łączący tradycje z awangardą)
Lata 80 free funk, New wale, nowy swing, free bop (trzecia fala bopu)

Lata 90 be bop revival (powrót do be bopu lat 40.)mainstream.



Z jazzu powstały różne inne rodzaje muzyki. Należą do nich muzyka pop, rock, hip-hop, rege, heavy metal, punk, disco polo itp.

Na podstawie google:)
Zapisane
Duch
Gość
« : Październik 01, 2009, 00:28:29 »

Najpierw się może przedstawię.Mam na imię Robert,na radiu crazy-hits zwany "Duch"
Moja pasją jest muzyka z widocznym skrętem w stronę "Gothic Metalu"
Postaram się tutaj przybliżyć muzykę która mnie zafascynowała

Zacznijmy od Metalu,czym jest kiedy powstał jakie były początki

Heavy metal:

Gatunek muzyczny, który wyewoluował na przełomie lat 60. i 70. XX wieku, z hard rocka, acid rocka i blues rocka, i stał się podłożem kontrkultury metalowców. Zasadniczą różnicą pomiędzy hard rockiem a metalem jest to, że utwory hardrockowe najczęściej komponowane są w skalach durowych, podczas gdy heavymetalowe niemal wyłącznie w molowych.

Termin "heavy metal" używany jest w dwóch znaczeniach: jako ogólna nazwa całego szeregu stylów muzycznych, wywodzących się z heavy metalu; w tym znaczeniu używana jest również ogólna nazwa metal oraz jako określenie muzyki granej przez zespoły metalowe w latach 70. i 80. XX wieku; w tym znaczeniu używana jest również nazwa classic metal.

Początkowy, lecz już wyraźnie ukształtowany heavy metal, można zaobserwować w muzyce grup
Led Zeppelin,Deep Purple ,Black Sabbath

Jeśli chodzi o korzenie, to jedni upatrują prototypu utworu heavymetalowego w piosence The Beatles "Helter-Skelter" (z Białego Albumu)
Inni zaś za pierwsze utwory protoheavymetalowe uznają przeboje grupy The Dave Clark Five, szczególnie "Any Way You Want It" i "Glad All Over" z 1964 roku. Zresztą nurt zapoczątkowany przez The Dave Clark Five nazywa się heavy drum albo heavy bass, od ciężkiego, hałaśliwego i agresywnego brzmienia.

Niejasne jest pochodzenie nazwy heavy metal - istnieje tu kilka wersji. Według jednej z nich pierwszy raz użyto jej w artykule opublikowanym w 1967 roku w piśmie "Rolling Stone" na temat muzyki Jimiego Hendrixa, w którym autor opisywał brzmienie gitarzysty jako (…) heavy metal falling from the sky. Inne źródła odnoszą do opowiadania Williama S. Burroughsa "The Heavy Metal Kid". Wreszcie inni skłonni są wywodzić termin z tekstu piosenki grupy Steppenwolf "Born to Be Wild" (z filmu "Easy Rider"), w którym pojawia się fraza heavy metal thunder, w odniesieniu do dźwięku pędzących motocykli.
Należy tutaj nadmienić, że w slangu motocyklistów amerykańskich "heavy metal" jest określeniem na ciężki motocykl Harley-Davidson. Istotne jest w tym zestawieniu słowo heavy. Nawiązanie do metalu ciężkiego ukryte jest też w nazwie jednego z zespołów, z którego gatunek się wywodzi - Led Zeppelin (Pierwsza nazwa Lead Zeppelin - Ołowiany Zeppelin).
Pomysł zmiany nazwy grupy The New Yardbirds na Led Zeppelin powstał po uwadze Keitha Moona z The Who, w której muzykę zespołu określił on jako go over like a lead balloon – "przepływa nad nami jak ołowiany balon" (zeppelin to sterowiec).

Bez względu na źródła nazwy, już w połowie lat siedemdziesiątych termin heavy metal był powszechnie używany na określenie najcięższego gatunku hard rocka, choć sam styl daleki był wtedy jeszcze od homogeniczności.

Pierwszą grupą grającą muzykę heavy metal w jej rozwiniętym już kształcie, był Judas Priest.

W swej symbolice odnosił się raczej do Black Sabbath niż Led Zeppelin, rozciągając jej granice do ekstremum. Podstawowymi cechami tej muzyki była ostra i dudniąca praca sekcji rytmicznej, dominacja mocno przesterowanej, ostro grającej gitary elektrycznej (u niektórych grup duetu gitar elektrycznych, u Iron Maiden nawet tria).
Największą różnorodność można zaobserwować w rodzaju śpiewu. Wokaliści zaadaptowali wiele różnych stylów – od gardłowego, bardzo szorstkiego śpiewu (Bona Scotta i Briana Johnsona z AC/DC), przez wyjący lub mamroczący wokal, growl, aż do śpiewu czystym falsetem (Stratovarius). Do najbardziej znanych grup heavymetalowych tego okresu należały

Ac/Dc,Judas Priest,Iron Maiden,Motörhead,Helloween,Saxon,Blue Öyster Cult,Nazareth,

Początek lat 80. XX wieku był okresem wzmożonej popularności, a jednocześnie wyraźnych jego przemian. Muzyka heavymetalowa, będąca ciągle alternatywnym gatunkiem rocka, zaczyna dominować w radiu i rodzącej się wtedy telewizji muzycznej. Miało to olbrzymi wpływ na zarówno wizualną stronę muzyki, jak i samo jej brzmienie.
Choć początkowo muzyka była ostra i agresywna, nastąpiło stopniowe łagodzenie jej brzmienia. Popularność zyskują takie grupy, jak:

Def Leppard,Van Halen,Scorpions,

oraz te zbliżające heavy metal niemal do popowego standardu, jak:

Bon Jovi,Poison,

Do muzyki wprowadzono chórki, instrumenty klawiszowe, a do scenicznej praktyki choreografię, fantazyjne stroje i makijaż. Styl ten w literaturze angielskiej zwany hair metal lub big hair metal, ze względu na wielkie tapirowane fryzury noszone przez muzyków, zapewne doprowadziłby do ostatecznego wtopienia się gatunku w główny nurt rocka, gdyby nie pojawienie się grupy:

Metallica
Formacja ta przywróciła gatunkowi jego dawną surowość, odzierając go ze wszystkich popowych i medialnych naleciałości. Tak w muzyce jak i prezentacji powrócono do korzeni, dodając jednak więcej subtelności i wewnętrznej złożoności. Za Metallicą poszedł cały legion innych grup rockowych, czyniąc heavy metal, coraz częściej nazywany po prostu metalem, jednym z najpopularniejszych i najbardziej żywotnych kierunków we współczesnym rocku. Z czasem też wykształciła się mnogość podgatunków i stylów metalowych, często łączonych z innymi gatunkami muzycznymi (nu metal, hard core, industrial metal).

Heavy metal to nie tylko gatunek muzyczny, lecz także szeroki nurt we współczesnej kulturze masowej. Gatunek w swej sferze tekstowej odnosił się do modnej fantastyki naukowej, fantasmagorii i humoreski opartej na czarnym humorze. Nie stronił też od poruszania treści religijnych, a raczej antyreligijnych, czy w skrajnych sytuacjach – satanistycznych. Także niektóre grupy metalowe zaadaptowały w swych tekstach skrajne, neonazistowskie i szowinistyczne treści.
Muzyka heavy metal była grana niemal wyłącznie przez białych muzyków, więc często kojarzono ją z pewną formą kulturowego rasizmu. Choć satanizm, rasizm i neonazizm stanowiły niewielki margines tego szerokiego nurtu, wielu zaczęło traktować całą muzykę metalową jako skrajny i schyłkowy gatunek muzyki popularnej. Innym aspektem heavy metalu była jego tajemniczość i surowość, nieodparcie kojarzące się z gotykiem.

Rozpatrywanie muzyki metalowej w kategoriach tradycyjnej estetyki jest bardzo trudne i zwodnicze. Twórcy metalowi, poza wczesnym okresem i czasem hair metal, nie dbali o piękno swej muzyki, przynajmniej w szeroko przyjętym tego słowa znaczeniu. Bardziej interesującym było dla nich wytworzenie odpowiedniego nastroju, zgodność ze standardem i wykonawcza precyzja. Specyfika metalu, a zwłaszcza ekstremalnych jego odmian, powoduje wiele nieporozumień.
Zarówno muzykom jak i ich fanom często przypisywany jest satanizm, przy czym zwykle oskarżenia takie wynikają ze stereotypów istniejących w społeczeństwie a nie z analizy twórczości zespołu.

W okresie największej popularności gatunku rynek muzyczny został zdominowany przez trzy nurty – popową nową falę, rock głównego nurtu i sam heavy metal. Właśnie te dwa ostatnie gatunki sobie przeciwstawiono. Główny nurt reprezentowany przez takie grupy i artystów, jak Dire Straits, Sting czy U2, uznano za tzw. inteligentny rock, gdy metalowi nadano miano prymitywnego rocka.
Podział taki był bardzo kontrowersyjny, gdyż w swej muzycznej treści heavy metal często był dużo bardziej złożony niż inteligentny rock. W muzyce tej łatwo jest odnaleźć wpływy muzyki klasycznej, zwłaszcza baroku. Czołowi muzycy metalowi, głównie gitarzyści, przyznawali się do czerpania motywów z Bacha lub Paganiniego, czasem dosłownie, jak użycie przez:
Accept
fragmentu "Dla Elizy" Beethovena w utworze "Metal Heart". Wiele aranżacji metalowych solówek gitarowych do złudzenia przypomina barokowe aranżacje smyczkowe. Instrumentaliści metalowi często też posiadali znakomite umiejętności techniczne, daleko wyprzedzając muzyków grających inne gatunki rocka czy popu. Z drugiej strony jednak subtelności te były niedostrzegalne dla przeciętnego odbiorcy, który słuchał tej muzyki dla tzw. czadu lub zadymy.

W latach 90. XX wieku heavy metal ciągle był jednym z dominujących gatunków rocka. Jego popularność spowodowała także to, że inne gatunki i style rocka przejęły pewne cechy muzyki metalowej, głównie agresywność i dynamikę. W porównaniu z raczej delikatną muzyką lat osiemdziesiątych, lata dziewięćdziesiąte są okresem dominacji ciężkiego brzmienia także w obrębie głównego nurtu rocka oraz grunge'u, który z heavy metalem jest blisko związany.


« Ostatnia zmiana: Październik 01, 2009, 00:34:34 wysłane przez Duch » Zapisane
Strony: [1]   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Strona wygenerowana w 0.467 sekund z 21 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

brygadaszarika watahanowiu republikasarmacka 1bs classicdayz